Nadinterpretacja opowiadania


Napisano do mnie:

Rafale, czytając Twoje ostanie opowiadanie załamałeś mnie. Chodzi mi o to jak śmiesznie chodzą ludzie z brzuszkami i ci pociągający nogą za sobą. Może i śmiesznie choć sam nie mam ani brzuszka, ani nie powłóczę nogą, a mieszkam prawie 800 km od Cisnej, ale bywam tam latem to uwierz… chód przeraźliwie chudego człowieczka w długich tłustych włosach czwarty dzień z rzędu przy upale 30 stopni w tym samym podkoszulku, jest śmieszniejszy od widoku kaleki


List pana Marka


Odpowiedź redakcji


Zazwyczaj nie tłumaczę opowiadań, ale widząc takie zaangażowanie emocjonalne i przeinaczenie moich intencji, wyjaśniam: nie chodzi o kalectwo w sensie medycznym, a o to, że tak biednie chodzimy po tej ziemi jako istoty, że jesteśmy tacy nieporadni i zagubieni (po to wtręt, że też nieraz powłóczę nogą). Dziękuję, że nie zinterpretowałeś tego, że jestem za eutanazją i Mussolinim, ale obowiązuje demokratyczna zasada: czytajcie jak chcecie, co chcesz usłyszeć to tak to przeczytasz. Mój portret naszkicowany przez Marka jest uroczy, ale taki chudy chyba nie jestem - 90 kilogramów wagi żywej. Marek zauważa też subtelnie takie rzeczy, które myślałem, że widzą tylko kobiety to jest dotyczące odzieży zwierzchniej i stan owłosienia. Czym mnie masakrycznie „załamał”, a teraz moja interpretacja listu Marka:

Marek jest pijakiem, czyta i odpisuje na maile o drugiej w nocy. Należy też do PiS-u, bo od razu dokonuje interpretacji najgorszej z możliwych, Marek jest transwestytą, bo zauważa to co widzą kobiety. Oprócz tego jest infantylny, gdyż używa dużo zdrobnień: „brzuszki”, „człowieczek”… a ten nasz świat i to jak po nim chodzimy wydaje mi się nieraz bardzo kaleki.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R