Mędrcy porażeni pięknem


Dzień wrześniowy darzy przebarwiającymi się lasami, czuć już w powietrzu ten piękny kwaśno-słodko-mdły zapach zwiędłych liści, kwitną jeszcze uparcie rudbekie nagie i inne kwiaty, których imion nie znam. Idę do pracy, nie chętnie tam podążam by dać się zamknąć w czterech ścianach, a ten cudny dzień wabi rozświetloną przestrzenią, a ja idę w niewolę kiedy wokół mnie tyle wolności. Za Siekierezadą „parkuję” Bregusia i podczas tej czynności dostrzegam siedzących na torach mędrców - Cypisa, Marka Co Nie Robi Nic i Jaśka Rapera. Trochę z zazdrością patrzę na nich jak sobie tak posiadują i podziwiam ich, że odkryli tę wielką tajemnicę, że świat jest nieskończenie piękny i że tylko sobie siedzieć cały dzień i podziwiać go. Oto Mędrcy porażeni pięknem, a ja zniewolony pracą. Jestem wstrząśnięty tym odkryciem, bo oni zabrali mi główne stanowisko podziwiacza światów, ale po chwili łagodzę swe myśli patrząc się na ten cud wkoło i mówię sobie:

- Oto my wszyscy porażeni pięknem bieszczadzkich światów.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R