Jubileusz piętnastolecia
Rzeczy oczywiste nie zawsze wydają się oczywistymi. Dla mnie zasada, że do lokalu nie wnosi się obcego alkoholu jest fundamentalną (no chyba, że w sobie). Zdawałoby się poważny gość, a wali z gwinta piwo nie występujące w Siekierezadzie. Podchodzę i konfiskuję kontrabandę. Człowiek pędzi za mną jak rozjuszony byk i przy barze wszczyna żałosną dyskusję, kretyńsko argumentując, że on jeździ tutaj piętnaście lat i może sobie pić swoje piwo gdzie chce. Odpowiadam mu:
- Chłopie chuj mnie obchodzi ile lat tu jeździsz, ale nie przyjeżdżaj do nas na swych własnych pojebanych zasadach, tylko szanuj nasze, bo gościsz w naszym domu.
Petent wali pięściami w czereśniowy blat baru, a ja proszę go uprzejmie żeby wypierdalał. Myślałem, że w tym temacie to wszystko, ale za pół godziny idąc z psem Bregusiem do domu spotkałem miłego pana na drodze. Oburzony wszczął dyskusją na nowo proponując nawet niezobowiązujący seks mający polegać na robieniu mu laski, posunął się nawet dalej i zobaczyłem jego pięść przed oczami. Zawsze ratuje mnie przed taka niespodzianką moje sto dziewięćdziesiąt centymetrów bo mogę się wychylić do tyłu o co najmniej pół metra, musnął mnie po policzku…Cóż miałem zrobić, zajebałem mu obficie między oczy, padł na trawę gdy się podnosił powiedziałem doń:
- Ty wieprzna świnio.
I ruszyliśmy z Bregusiem przez naszą piękną wieś do naszego domu na górze Horb. Po drodze rzekłem do psa:
- Piesku, trafiłem chuja celnie z nozdrzy popłynęła mu krew w ładnym odcieniu, a Misiek który był świadkiem zajścia, bo akurat przejeżdżał samochodem stwierdził lakonicznie gdy ta świnia wieprzna padła na glebę:
- Duży był.
I nawet Mietek Nożownik biegł ze wsparciem sięgając do gumofilca po swój nóż, ale dobrze, że nie zdążył bo była by prawdziwa rzeźnia ze rżnięciem…
R