Dobrze, że pada


Dobrze, że dzisiejszego lipcowego dnia pada, bo bym się zupełnie zatracił w tym pięknie słonecznych dni, mam na myśli takie cudowne zatracenie, takie od którego brakuje tchu, taka łapczywość na chłonięcie tego piękna na zapas na przyszłość, by później z tej spiżarni pobierać sobie światłość letniego dnia, by przeżyć te długie zimowe wieczory. Idę do pracy, o tej porze witają mnie wiejscy urzędnicy podatkowi - Tadek Orangutan, Andrzej Motyl, Mietek Nożownik. Kręcą się nerwowo między strugami deszczu wypatrując potencjalnych ofiar. Cypis podpiera swoją osobą ścianę „pawulonu” Ryśka Poety, a Zbyszek Drogowiec z Michałem od Zubowa kryją się pod kramami z serami. Z zadowoleniem lustruje naszą ciśniańską przestrzeń i mówię do siebie:

- U nas bez zmian, wieś funkcjonuje perfekcyjnie. Nikt nie umarł, samo życie w koło, to dobrze tak trzymać.

Z sielskiego nastroju wyrywa mnie dźwięk urządzenia przekazującego głos na odległość odbieram i słyszę głos Wojtka Stolarza Podłogowego. Od razu wiedziałem, że jest znowu na gigancie, bo wówczas barwa jego głosu brzmi jak łamiący się szept chłopczyka tłumaczącego się z tego co przeskrobał. Tym razem z relacji Wojtkowej dowiedziałem się, że zaatakował rowerem kierunek Bieszczady, zmierzał tutaj od południowego-zachodu, ale utknął alkoholowo w Bielsku (poprzednim razem w Krakowie). Jak zwykle napotkał na drodze siebie, a jak już się spotkali to i wypili. Wojtek prosi o pomoc, nie ma za co wracać do domu. Organizujemy z Darkiem dwie stówki i wysyłamy pocztą z dopiskiem "Tylko nie jedź do nas, bo nie udźwigniemy tego". Ja sam jestem uzależniony od piękna Bieszczadzkiej ziemi to i rozumiem Wojtka, który też jest nałogowcem tyle, że alkoholowym... ale mechanizm podobny. Ciągle czuję pragnienie i ciągle mu mało. Szare chmury ustąpiły z nad naszej magicznej wioski, przestało padać, siadam na rower i kręcę przed siebie, powracam do swego nałogu…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R