Czy będziesz umiał tak pięknie umrzeć?
Stary człowiek stał przy blacie kuchennym i nieporadnie smarował masłem kromkę chleba, wokół panował chaos, który jeszcze bardziej rozpraszał starego człowieka, bo przez całe życie panował nad materią, był skrupulatny i pedantyczny, a dzisiaj walczył z tą kromką chleba trzęsącymi się dłońmi jak z wielkim wyzwaniem.
- Przyniesiesz mi tę kanapkę ? – rozległo się pytanie z głębi pokoju. To drugi stary człowiek – żona starego człowieka, która leżała całe dnie i czekała cierpliwie na swoją śmierć. Rak nie dawał szans, pielęgniarka codziennie tłumiła ból zastrzykami z morfiny. Stary człowiek w kuchni jeszcze bardziej chaotycznie i nerwowo zaczął smarować ten chleb, ale mizernie mu to wychodziło, bo jedną rękę miał w niepełni sprawną. W końcu uporał się z tymi kanapkami i zaniósł je tej kobiecie, z którą przeżyli wspólnie pół wieku. Stary człowiek bardziej irytował się nie tą swoją nieporadnością tylko tym co ma niedługo nastąpić. Przez te pół wieku stali się jednym organizmem, miał świadomość, że ten koniec niedługo się wydarzy, ale spychał to jak najgłębiej siebie, bo przecież umierała jego połowa. Żona starego człowieka zachowywała się w tej sytuacji bardziej tak jak on – stary człowiek, a on stary człowiek zachowywał się panicznie tak ja wydawałoby się ona powinna się zachowywać. Stary człowiek był dzielny i przebijała się do niego ta świadomość, że musi pomóc swojej żonie dotrzeć do nieuniknionego, ale na samą myśl o tym, jeszcze bardziej trzęsły mu się dłonie. W skali ludzkiego życia to nie miało długo trwać, ale ten czas był najdłuższy dla starego człowieka w całym jego istnieniu. Jego żona znosiła swój tragiczny stan z wielką godnością i odwagą. Znajdując w tym wszystkim jeszcze czas na troskę o swojego starego męża. Powtarzała z troską dla rodzaju żeńskiego:
- Co ty beze mnie zrobisz?
I stary człowiek jeszcze bardziej wpadał w panikę, bo on zupełnie nie wiedział co robi bez niej i nie chciał tego wiedzieć, a czas sadystycznie zbliżał ich oboje do tego dnia, w którym mieli się przekonać jak to jest rozstać się po pięćdziesięciu latach wspólnego życia.
Stary człowiek stał nad urną, pudełeczkiem, w którym zamknięto cały osiemdziesięcioletni żywot jego i jego żony, położył nań drżącą dłoń i rzekł cicho do siebie i chyba do całego świata:
- Czy będziesz umiał tak pięknie umrzeć?
W tym pytaniu było wszystko to co dotarło do niego w tej chwili, to że i on teraz musi umrzeć i jego świat, bo dzisiaj w tym nędznym pudełeczku grzebie cały sens swojego istnienia.
- Czy będziesz umiał tak pięknie umrzeć? – powtórzył jeszcze raz.
R