Człowiek, który był na swojej stypie


Witek malarz jako chyba jedyny człowiek na ziemi, był na swojej stypie. W restauracji „Zacisze” w czasach gdy żyli jeszcze ludzie ciosani przez bogów siekierą, Witek balował od rana. Około południa kompani wsadzili go do beczki dębowej, z której tenże śpiewał sprośne kawałki (prototyp szafy grającej), później Witka wyciągnięto z tej beczki i tańczył hołubce z werwą niestosowną do swego wieku – tak zwany efekt gasnącej świecy. Witek malarz tryskał energią, bo to miało już nastąpić za chwilę. Witek zmęczył się śpiewem i tańcem, usiadł przy stoliku i przybił gwoździa, tak się wydawało wszystkim biesiadnikom, ale Witek ich zwiódł. On sobie umarł, on zorganizował sobie stypę i świetnie się na niej bawił. Na pogrzebie koledzy Witka byli zniesmaczeni tym, że pochowano go w zwykłej świerkowej trumnie, bo przecież trzeba go już było pochować w tej dębowej beczce.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R