Biały bałwanek


Biały piesek biegał na parkingu przed Siekierą, biegał jak obłąkany. Na tym świątecznym śniegu prawie nie było go widać. Nie duży, baranio-kudłaty, ze spłaszczonym ryjkiem przypominał bałwanka. Jakiś człowiek otworzył bagażnik w samochodzie, piesek wskoczył, a człowiek zdecydowanie wyprosił go z auta. Patrzyłem na tę scenę i pomyślałem sobie:

- Gdyby wskoczył do mojego pojazdu, potraktowałbym to jako nie pisane prawo, że wybrał sobie mnie.

Cały dzień bałwanek biegał po wsi i szukał swojego człowieka, w nocy jak to wszystkie zagubione istoty bałwanek przywędrował do Siekierezady. Patrząc w jego czarne oczy, pomyślałem sobie:

- Jak wszyscy wyjdą i będę zamykał to wezmę go do domu, bo go kurwa tak na tym śniegu w mroźną noc nie zostawię.

Ale wyroki boskie są niezbadane i około pierwszej w nocy podeszła do baru Ania z poznańskiego z deklaracją:

- Zakochaliśmy się w tym piesku, czyj on jest?

- Wasz – odpowiedziałem.

Następnego dnia widziałem jak bałwanek wyruszył w daleką podróż w poznańskie.

Dzięki Ania wybawiłaś mnie od obdarowania następnej istoty miłością, bo z wiekiem coraz trudniej to przychodzi.

A ci którzy wyrzucają swoje psy… nie wiem co wam powiedzieć, może przeczytajcie sobie codziennie „opowieść wigilijną”, bo wasze czyny nie są skutkiem nie czytania literatury, to są skutki nie posiadania sumienia.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R