Zbyszek
Wieczorek – 66 redakcja diabła
Zbyszek napisał artykuł o Bieszczadach, gdzie przewinęła się też
Siekierezada, tak Go poznałem, tak poznałem Jego pisanie (fajne – analityczne,
romantyczne i odrobinę cyniczne), później wymieniliśmy kilka listów elektronicznych
i jak zwykle w moim przypadku bardziej otwartą stroną był Zbig. On podróżował po świecie i nieźle po życiu,
zmienił w chuj redakcji, chyba nawet więcej niż w
tytule. Robi w ciężkim fachu – miesza w betoniarce słowa, a te są bardzo
potrzebne wszelakiej władzy-czyli diabłu. Na słowach można nieźle zarobić, ale
wtedy trzeba kłamać, za prawdę płacą marnie. Zbyszek rozdarty pomiędzy
wewnętrznym imperatywem czystości w słowach, a wymogami rynku ucieka przed
diabłem kompromisów, męcząc się przy tym zajebiście.
Po drodze zamortyzowała mu się stara żona i pozyskał nową, ale w tym przypadku
to zupełnie świadczy o naiwności petenta, ale z drugiej strony świadczy, że
jest romantykiem i wierzy w miłość. Pierwszą tezę świetnie oddaje porzekadło,
„że każda kochanka, jak się z nią żenisz zamienia się w tą poprzednią żonę”,
ale nie będziemy się wpierdalać w prywatne sprawy. Zbig ma ładną obsesję polegającą na tym, że gdziekolwiek
się pojawia chce założyć gazetę z miłości do słowa i świadomości wielkiej potęgi
drzemiącej w onym. Jak Zbyszek będzie przechodził
przez kręgi piekieł pierwszemu napotkanemu diabłu zaproponuje:
-Chłopie
zróbmy gazetę, przecież nie macie…
Można by ją
zatytułować „666 Ognistych wiadomości dnia”.
Redaktor 66
redakcji zjednał sobie moją sympatię, jest człowiekiem czytelnym jak otwarty
paszport przed celnikiem, nie ma w nim pozerstwa i fałszu, gra siebie, wykłóca
się i buntuje z reżyserami swojego teatru, kocha swoją ziemię i bardzo kocha
słowa, więc solidaryzując się z nim w bólu istnienia – wyrazy szacunku Zbyszku,
kręć ostro na rowerze, dużo pisz i uważaj na wódę.
Pozdrowienia
z Siekierezady Rafał.
R