Zbyszek – Drogowiec

 

Zbyszek dźwiga na garbie ponad sześćdziesiąt lat. Wysoki, żylasty, wyrobiony na wypałach. Odnosi się wrażenie, że to ożywiony posąg z kamienia. Skąpa mimika, blado niebieskie oczy głęboko ukryte w oczodołach. Z nieodłącznym plecakiem na aluminiowym stelażu i z ksywą Drogowiec pozyskaną od nieustannego szwędania się przy traktach asfaltowych. Drogowca widać w dwóch wydaniach- albo idzie albo siedzi obserwując przy tym płynącą rzeczywistość. Jak każdy rasowy alkoholik z emerytalnym stażem gada do siebie tłumacząc sobie dziwy tego świata. Zbyszek budzi sympatię, w lecie często siaduje na schodkach starej przedwojennej żydowskiej karczmy na zakręcie w Cisnej i tak sobie patrzy i patrzy. Spiesząc do pracy mając na wątłych sznurkach sto myśli, co trzeba dzisiaj jeszcze uczynić spostrzegłem jego postać na tych wytartych stopami już nieistniejących istot schodkach i przebiegła mi przez masę mózgową krucha myśl- olśnienie by siąść na chwilę ze Zbyszkiem i popatrzeć na to, na co on patrzy. Przywitałem się podając dłoń i zapytałem: Mogę na chwilę obok Ciebie?

A siadaj, siadaj.

Beton rozgrzany letnim słońcem przychylnie zaprasza. Siedzimy i patrzmy na ludzi w samochodach na śpieszących pieszych, na psa goniącego indyka pani Futyniowej, na białego kota, który ledwo umknął spod kół ciężarówce. Zapominam o pośpiechu odkrywa cudowny świat jakbyśmy byli w jego środku z Drogowcem, pęd świata wydaje się zabawny i niepotrzebny.

- Spójrz, jaki myszołów- pokazuje paluchem Zbyszek.

- Piękny lot-potakuję.

Z tęsknotą obserwujemy wolność stworzenia obdarzonego darem lotu.

Przypominam sobie, że jestem już spóźniony, ale ciężko mi rozstać się z Drogowcem, czuję ciężar czekających na mnie obowiązków. Podnoszę się niechętnie i na odchodne mówię:

- Ładny masz świat.

- Wiem- odpowiedział nie odrywając wzroku od pędzącego za owadem wielobarwnego koguta mieniącego się jak ruchoma tęcza w świetle słońca. Po kilkunastu godzinach wychodzę z „Siekiery” i porzucam na chwilę dynamikę zdarzeń. Przechodząc obok schodów Zbyszka Drogowca zastanawiam się chwilę czy mam prawo na nich usiąść… Po chwili robię to i obserwuję jak w resztkach nocy nietoperz łowi zdobycz, jak przez jezdnię przebiega śmiesznie kicając mysz i myślę… a dlaczego by nie, dlaczego nie usiąść i nie obserwować tego dziejącego się piękna, dlaczego nie…

 

 

Powrót

R