Zakład
Dążąc do celu
zakładamy sobie plan, konsekwentnie go realizując brniemy w przyszłość, ale
musimy się liczyć, że pewne odstępstwa od głównego harmonogramu muszą
nastąpić, nie da się uniknąć strat, w każdą operację wojskową dobry strateg
wkalkulowywuje ubytki, czy to siły żywe, czy zasobów materialnych. Dotarcie do
z góry upatrzonych pozycji należy okupić wysiłkiem, potem i krwią.
Jasiek stojąc
dziesiątego stycznia za „Siekierką”, założył sobie ambitny cel – napić się nie
posiadając zasobów finansowych. Przeanalizował pojawiający się czynnik ludzki,
ale nic z tego nie wyszło, sami miejscowi, nie na żebra się na wino, dziwny to
styczeń, pada deszcz, góry zamglone, Solinka nie zamarzła i leniwie toczy swe wody szepcąc
niezrozumiałe dla nas ludzi – mantry.
Nie wiedzieć kiedy,
wokół Jaśka pojawili się następni Ciśniańscy spożywacze i Jaśka olśniło. Ni z
gruchy, ni z Pietruchy wyskrzeczał:
- Założę się o wino, że wypiję z gwinta całe wino.
Tadek, który skończył ładować węgiel do piwnicy Sklepów dysponował
środkami płatniczymi i podjął temat, zawsze to jakaś rozrywka w ten smętny
dzień, wysłali Mietka po rekwizyt, ten obrócił na jednej nodze i oto Jan z
otwartą butelką szykował się do spełnienia warunków zakładu.
- Tylko bez odrywania flaszki od gęby i jednym cięgiem –
podkreślił Tadek.
Jasiek wziął oddech, przechylił flaszkę i wtłoczył jej zawartość
w siebie – czyli Jaśka.
Wysączył do ostatniej kropli wybałuszył oczy jak kura nadziewana
żywcem i dłoń wypuściła butelkę, ta zaś rozbiła się pod nogami, procenty
eksplodowały w mózgu i Jasiek ruszył w dół, śladami za flaszką, padł w nią na
ryj, kalecząc się okrutnie. Chłopaki wezwali karetkę, Marian (kierowca
pogotowia ratunkowego) podjechał, sprawnie załadowali Jaśka i ruszyli
gazem do Leska.
Mietek z Tadkiem
siedzieli przy kolejnym winie i patrząc w szemranie Solinki skwitowali:
- Wypił, jak wróci ze szpitala postawimy mu drugie
PS.
- Karetka pogotowia stacjonująca w Cisnej, połowę przebiegów ma
z Jaśkami, Mietkami Tadkami po takich właśnie zdarzeniach.
- Mietek tego dnia spotkał się z Jaśkiem w szpitalu, wieczorem
ściągali Go z drogi (idąc na Dołżycę, co kilka metrów padał i z biedą się
podnosił).
- UPOJENIE ALKOHOLOWE …
R