Za dwa piwa
Na moście w Dołżycy Mietek dźga
Andrzeja Molendę nożem w brzuch, trzy razy dźga, aż Jędrek padając przytrzymuje
sobie dłońmi flaki. Ktoś zawiadamia pogotowie ratunkowe, za pół godziny
śmigłowiec unosi Andrzeja do nieba, zdawałoby się najszybszym transportem do
Bory – ukochanej suki Jędrka, która tak Go kochała jak
nikt na tym świecie, ale Bora, ten psi anioł stróż nie chciała jeszcze swego
pana w niebie, więc wstawiła się u św. Piotra i na jakiś czas Andrzejowi będzie
jeszcze darowane. We wsi poruszenie – wszyscy gadają o nożu, Mietku i Andrzeju.
Nóż na policji w depozycie, Mietek w areszcie śledczym w Sanoku, a Andrzejowi
upychają flaki w Rzeszowskim szpitalu, niby jest to osobne opowiadanie, ale
musi się ideologicznie łączyć z poprzednim – „Jesień ludzkich serc”, bo tamte
zdarzenia nastąpimy w przeddzień tego koszmaru. Dlaczego Mietek to zrobił?
Bynajmniej nie za te dwa piwa, o które poszło, które Andrzej zostawił na chwilę
Mietkowi pod opieką, a nim wrócił zostały zmalwersowane
i na próbę egzekwowania długu od Mietka ten wyciągnął
-Chujowo zrobiłeś, wykorzystałeś ostateczność ludzkiego czynu –
wyrządziłeś krzywdę drugiej istocie i jeśli nie dotrze do Ciebie, że to nie
było za dwa piwa… To będzie jeszcze bardziej chujowo z
Twoją jesienią ludzkiego serca…
R