Witek
Malarz- jeździec z Los Muertos
Jeździec z
Los Muertos przybywa
O świcie
wjeżdża do miasta
I strzela
Sheriff dwa
kroki przed siebie stąpa
I ryje
ziemię
Zabójca
patrzy mi przenikliwie w oczy
I słowem
kąsa
Zlecenie –
Post Mortem – portret
Tego gościa
wykonasz
Zamawiam na
wczoraj
Gotówką
płacę – dziewięć dolarów
Na
karmazynowym koniu
W
promieniach wschodzącego słońca
Tonie, a ja
w tumanach
Kurzu
oniemiały stoję
Staram się
jak mogę
Trup pozuje,
nie wiem czy ma
Mieć trochę
żywy czy martwy
Wyraz
twarzy, ale maluję
Jeździec z
Los Muertos przybywa
O świcie
wjeżdża do miasta
I strzela
A ja wciąż
tworzę dzieła
Nim się
obejrzałem
Całe
miasteczko już mi pozowało
Snuję się po
pustym gościńcu
I mam złe
przeczucia
Z
niecierpliwością czekam świtu
Jeździec z
Los Muertos przybywa
I syczy jak
żmija
Na jutro
namaluj siebie
Płacę z góry
Zawzięcie
całą noc pracuję
Moja twarz w
lustrze
Trupio blada
Na płótnie
staram się by była żywa
Z obrazem w
dłoniach
Czekam
gotowy
I wiem, że
to koniec
Jeździec z
Los Muertos przybywa
O świcie
wjeżdża do miasta
I strzela
R