Wielkie
oszustwo Boga
Sierpniowa noc
zajaśniała milionem gwiazd, za „ Siekierą” Mietek siedział na jeszcze nie
ostygłych od żaru słońca podkładach kolejowych w towarzystwie astronoma z
Poznania, który utknął na urlopie w cugu alkoholowym i
zbratał się z miejscowymi „czarnymi dziurami”.
Między dwiema
postaciami stała beczka wina dwa litry odrobinę już nadkąszona.
Badacz kosmosu wyjaśniał Mietkowi nazwy tego, co widać na ekranie nieba, ten
zaś tak się wciągnął w ten uniwersytet ludowy w plenerze, że co chwilę
powtarzał z podnieceniem
- O kurwa, o kurwa … niemożliwe.
Widzisz tamten
zawijas, na lewo od księżyca, pokazał brudnym paluchem wykładowca, to początek
galaktyki odległej od ziemi około 2 miliony 400 000 lat świetlnych,
Wyobraź sobie Mietek, że tam stoi ta butelka wina, nagle się przewraca i płyn
wycieka a ty czekasz na ziemi ponad 2 miliony lat by się napić – rozumiesz?
Mietek z przerażeniem popatrzył na astronoma, chwycił butelkę i
wypił do końca ocierając resztki płynu z brody, rzekł
- O kurwa niedoczekanie kac by mnie zajebał.
- A wiesz Mietku, że światło, które dociera do nas jest już
prehistorią istniejących tam w górze światów, oglądając je dzisiaj patrzymy na
śmierci odległych galaktyk, które zdarzyły się miliony lat wcześniej.
- To jak to jest, że niby tego już nie ma?
- Astronom odpiął plecak i wyciągnął następną beczkę dwa litry,
odkręcił, łykną z gwinta i patrząc tęsknie w otchłań
kosmosu wyszeptał:
- To jest wielkie oszustwo Boga …
R