Wielka CIPA,
czyli
komnata boskich doznań erotycznych
Maraton książąt Wołomina w Siekierezadzie. Chłopaki wypoczywają
jak zawsze z pełnym wyczuciem taktu i savoir vivru. Wiedzą kiedy trzeba
wyjść się wyrzygać, a wspólnie oddając mocz pod ścianą Siekiery, podczas
konwersacji nie odwracają się nagle, by nie oblać rozmówcy. Pełna kultura,
przecież do kurwy nędzy Wołomin blisko Warszawy.
Rano na średnim kacu wpada do Siekiery Fazi, zamawia spora dawkę
alkoholu (marki nie podaję, bo to kurwa, jakaś podobno krypto reklama) i
rozogniony wyrzuca z siebie - Ale miałem wpizdu sen.
Sny to zazwyczaj piękne opowiadania od siebie dla siebie
napisane – Nawijaj Fazi – zachęcam go. Nie dał się długo prosić, zaczął od razu
mocnym uderzeniem.
- Wchodzę do ciemnoróżowej komnaty przypominającej gigantyczną
waginę, a tam duszno, odrobinę parno, cały czas odczuwam podniecenie. Nie ma
tam żadnych postaci, ale w powietrzu czuć morze erotycznych rozkoszy. Cały czas
w mózgu rośnie boskie podniecenie, zacieram dłonie, o kurwa ale będzie ruch…
eee – miłowanie. – Fazi spoziera na mnie czy nie traktuję go jak zboczeńca.
Wciągnąłem się w narrację, w rozprawę o żądzach, więc by go nie
peszyć mówię – Po chuju, napierdalaj dalej.
- W rogu tej olbrzymiej waginy jest loża cudownie podświetlona
od dołu i wiem, że tam przygotowano dla mnie coś wyjątkowego, tak jest to
powiedziane w moim śnie. I kiedy już tam docieram i sięgam dłoniom by rozchylić
kotarę, zanoszę się gruźliczym kaszlem. Kaszlę, krztuszę się i jęczę. To mnie
budzi, ale na jawie też się duszę od tego jebanego kaszlu. Ciemno, coś na mnie
leży, czołgam się w piekielnych mrokach i w końcu wyłażę… Ale już na jawie.
- Z czego wyłazisz? – zapytałem.
- No kurwa, z pod dywanu w pensjonacie…
R