Widziałem
Konie Jadące Na Rzeź
Widziałem konie jadące na rzeź, w naczepie ciężarówki z
opuszczonymi łbami patrzyły w dal pól jesiennych zza krat…
W ich oczach
tęsknota zmierzwionych wiatrem łąk, w napiętych mięśniach pragnienie hymnu
istnienia końskiego-galopu nieskończonego w wolności step…
Widziałem
konie jadące na rzeź i ich nieskrywany ból i lęk
Ciężarówka
przemknęła obok kolorowych hipermarketów, w których Jezus w szale bezradności
dewastował kramy by uczniowie pojęli, że złoto to trucizna dla duszy i nikt nie
zwrócił uwagi na skład cuchnącej śmierci, tylko mała dziewczynka z różowym
konikiem na błękicie bluzki zapytała mamę-co tak śmierdzi?
Matka
utonęła wzrokiem w przeraźliwie smutnych oczach koni i odpowiedziała drżącym
głosem-to nasze Sumienia, to czuć fetor naszych sumień dziecko
Widziałem
konie jadące na rzeź mijające kościoły, ale tam nie mieszkał ich Bóg i były to
domy bez nadziei…
Karawan ten
mijały samochody, w których ludzie w luksusie pielęgnowali swe bogactwo i
martwili się o nie, ich wzrok beznamiętnie ślizgał się po czarnych przerażeniem
oczach koni jak po barwnych reklamach w przydrożnych rowach…
Widziałem
konie jadące na rzeź i na nikim nie robiło to wrażenia…jakby jabłka wieźli do
przetwórni, jakby mąka jechała do piekarni….widziałem
nasze sumienia jadące na rzeź…
I mała
dziewczynka powiedziała z lękiem
Mamo nasze
sumienia wiozą na śmierć…
Nie córuś…to
tylko konie wiozą na rzeź…
R