Widokówka z
Warszawy
Jadę
do stolicy, cztery dni które tam spędzam dają mi odrobinę wytchnienia od mojego
bieszczadzkiego mozołu życia, lubię utopić się w Cinema City w ciągu filmowych
zdarzeń i w sklepie „Świat komiksu”.
Wracam do Cisnej z ładunkiem malowanych
thorgali i Millera pięknej, oszczędnej kreski i bardziej kocham swój świat po
tym co widzę w więzieniu miasta.
W tym roku trafiłem na czas gdy w
Katyniu wyrzygała się historia więc plan mojego pobytu się zmienił, spędziłem
uroczy wieczór z Maciejem Nowakiem (ten od betoniarki Pana Boga), wypiliśmy po
cztery piwa, obejrzeliśmy Di Carpio „wyspę” w kinotece, zakupiliśmy komiksy i z
tych wszystkich atrakcji największą był żywy człowiek – Maciej Nowak.
Popatrzeć na los człowieczy,
tarmoszenie się w sieci istnienia, jako ta rybka z Wołomina.
Uczciliśmy wspólnie załatwionych
kilka spraw i nie wiem czy zwycięstwo nasze jak Hannibala pod Kannami, ale
jedno jest pewne, szliśmy razem, nasze losy się zbratały.
Piękna jest taka nić tkana bezinteresownym
szlakiem wspólnego trwania. Snując się przez Aleje Jerozolimskie spostrzegam
w bramie graffiti – różowego królika, to
niechybnie znak że dzieją się tu jakieś miłe czyny, pas zielonych drzew
uwięzionych w betonie, stali i szkle, w tle katastrofa narodowa, w Empiku dwie
babcie w moherach patrząc na gazety z nagościami
- To wszystko przez te zboczone baby
– jedna.
- I masonów – dodała druga.
Na socrealnej ścianie budynku
robotnik z opuszczoną kielnią i cegłą w dłoni, wyrzeźbiony w betonie zdaje się
za chwilę pierdolnie swym materiałem w jakiegoś mercedesa bądź jaguara, po
drugiej stronie matka z dzieckiem na ręku w biednej chuścinie batonowymi ustami
przemawia
- „Tom się narodziła, srom
nadwyrężyła i co, i co, dzieci moje podłogi myją w jakiś korporacyjach, hutnik
na kleszczach znużony, ciężko oparty przemawia:
- Ja wam chuje zaraz jaja powyduszam
za te moje żylaki i kręgi poprzestawiane.
Dwa Krasnele w bramie zadumane, odlewy
żeliwne z Lilpopa, widziały sanację, powstanie komunizm i kapitalizm. Nic już
ich nie złamie.
Znają piosenki Bodo i hip – hop nieźle
kumają.
W Łazienkach karp łyka kawałek
bułki, paw drze ryja, Japończycy błyskają fleszami, rododendrony mamią kwieciem
pszczoły, wszystko piękne, tylko jakieś takie w kajdany uwięzione, a na
kolumnie gdzie trwał Zygmunt teraz Maciej Nowak stoi i spogląda w stronę
Bieszczadów, w jednej dłoni trzyma reklamówkę z tanim piwem, a w drugiej komiks
czarną, grubą kreską rysowany
- Hellboy w Warszawie…
R