W hołdzie
otaczającym mnie ludziom
z mojej
ukochanej wsi - Cisnej
Igły
modrzewi sypią pod stopy szczerozłotym lśnieniem
Malwinie i
Krzyśkowi Spychałom,
Którzy
napierdalają swój los wytrwałą pracą
Buki
czerwone płoną po stokach jesiennym pożarem
dla Tomka
Wiśniowskiego, który z rąk własnych tyrania
Kupuje piwo
w Siekierezadzie
Kobierce
traw zeschłych
Pokłony
składają braciom Józefczykom,
Którzy
wchodzą na drogę dorosłego życia
Solinka
rtęcią świeci w pełni księżyca
Odbijając
twarz Zenka Zimy,
Który
cierpliwie metry piłuje, na zimę
Jaworowe
liście jak uwolnione dłonie
Szybują na
wietrze z zachwytem klaszcząc
Nad pasieką
Mikołaja Gołowko
Kamienie na
„Ryni” obmywane przez potok habkowiecki
W zadumie
podglądają jak Władek Karabin
Czyni
pochówek swemu psu
Jesienne
słońce płonie na dobrą nowinę
Heńkowi
Gajdzie,
Który jest w
szpitalu
Lot gołębi
wesoły nad Cisną
Uśmiech na
twarzy Bronka Kobusa
Maluje
Moje „Dzień
Dobry” dla Pani UFO
Zamiatającej
trakt wiejski, samopoczucie jej poprawia
Dzień Dobry,
czyli szacunek dla pracy
Szaman coś
tam w betoniarce miesza
A liście
czas przez
Wiochę
miecie
Ada w
nadleśnictwie asygnaty nam wypisuje
A zegar
kosmosu
Dni nam
odlicza
Bula z
Guzowatym wino rozpija
I marzy, by
robota zrobiła się sama
A Solinka
napiera na wskazówki naszego istnienia
Magdzie
Wierzbickiej, której uśmiech
Jak wieczne
płomienie
Jaśnieje
Burakowi,
czyli Arkowi Moczyrogowi,
Który z żoną
Brytanię
podbija
Chłopakom w
Norwegii,
Którzy
Trolla w fiordach
Wzięli za
bary
I wszystkim martwym
na cmentarzu,
Którym lipy
ciśniańskie pomagają
Wysupłać się
z ciała
Przepraszam,
że wszystkich nie wymieniłem
W tym
pochwalnym peanie
Naszego
grajdołu
Cieszę się,
że z Wami żyję
I pośród Was
mogę kiedyś
Odejść
Patrzę na
niewyobrażalne piękno,
Jak lata
rzeźbią nasze twarze
Na wędrówkę
wspólną w otchłań zapomnienia
W wieczną
zimę …
Ale dość
nostalgii,
Przecież na
razie idziemy
Niech żyje
Nasz Świat
Aż do
Śmierci,
Aż do
Skonania
R