Umarłem
Tak się właśnie stało, kurwa jakoś przez
przypadek wyzionąłem ducha. Jest jesień, październik pomalował góry w szkarłaty
i brązy przetkane nutą znikającej zieleni, Leżę na łóżku przed włączonym
telewizorem i zastanawiam się jak ukryć tę przypadłość przed żoną, dzieckiem i
psem. Kurwa, może na razie nie zauważą i jakoś to będzie. Obmyślam plan,
najważniejsze jest chyba żeby stwarzać pozory ruchu, dobra – pocieszam się, od
tego zacznę. Przychodzi do domu dziecko ze szkoły i mówi:
-
Tata, aleś kurwa blady.
-
No tak się dzisiaj jakoś kiepsko czuję.
Dzieciak
ruszył galopem na poddasze gdzie hoduje szczury.
O
kurwa uświadomiłem sobie że te gryzonie chyba nie oszukam i mogą mnie
wpierdolić.
Mijają
dni, oszukiwanie nieźle mi idzie, nauczyłem się nawet spójnie chodzić. Pies
chyba trochę mnie rozpracował, bo łazi za mną całe dnie i mnie obwąchuje, ale
jest łapówkarzem więc za paczkę pedigri z wkładem milczy i mnie nie denuncjuje.
Córka przebiega w ważnej dlań sprawie i w locie komunikuje:
-
Tato ruszasz się jak zombi, coś ci dolega?
-
Nie córuś, łupie mnie tylko w krzyżach.
Mam
pewne podejrzenie że coś kumają a może jestem tylko przewrażliwiony. Donoszę się
jakoś do sypialni, żona chyba oczekuje powinności małżeńskich, jakoś dam radę i
wtedy katastrofa, odpada mi prącie, kurwa szukam go wszędzie, zaglądam pod
łóżko – nie ma, wsadzam rękę za kaloryfer i chyba jest coś podobnego w
konsystencji, namacałem, chwytam i przylepiam sobie to w kroku, ale kolejny
problem, wypada mi oko, znowu pracowicie macam, jest coś okrągłego, wtykam
sobie w oczodół robiąc przy tym kupę huku i żona zapala światło, stoję przeto
nago i widzę że w kroku mam gumową żółtą kaczuszkę a w oku piłkę golfową.
-
Nie wygłupiaj się, po co udajesz?, przecież my wiemy o tym że nie żyjesz.
-
Tak? – trochę zgłupiałem.
-
Nie chciałem żebyście się martwili, odpowiadam na swe usprawiedliwienie.
Żona
kładzie się spać jakby mnie nie było, idę do dziecka o ono też mnie nie widzi i
słyszę jak pochlipuje przez sen „Tato, tato …”
Coś
mi tu nie gra, schodzę na dół do psa a ten rozwalony na kanapie do góry nogami
ani drgnie i wtedy do mnie dotarło:
„Kurwa
chyba mnie naprawdę nie ma, niepotrzebnie udaję …, a tak bardzo się starałem”.
R