Trzy epizody z życia Jasia Fasoli

 

Janek patrzył tęsknym wzrokiem na tych wszystkich wyjeżdżających po złote runo na Zachód Europy, ale nie miał odwagi ruszyć naprzeciw temu wyzwaniu, aż pewnego dnia szwagier pod naciskiem teściowej zaproponował mu :

-Jasiek, jedziemy do Rajchu, możemy Cię wziąć.

Proponujący miał nadzieję, że Jasiek odmówi, ale ten ochoczo zaakceptował projekt, proponujący musiał wziąć Jaśka na roboty, bo nie mógł się narazić teściowej, ani żonie, która mogłaby wstrzymać dostawy przyjemności cielesnych. Stało się, o świcie jesiennego dnia, ruszają w czwórkę tam, gdzie zachodzi słońce. Jasiek nie posiada szczególnych umiejętności rzemieślniczych, coś tam umie, ale tak na swoje możliwości, a wiadomo – szwab jest wymagający i Jasiek niezupełnie był pewien czy zaspokoi te oczekiwania, ale szwagier miał plan, to znaczy nie miał go, bo jechali w ciemno, ale Jasiek wolał trzymać się tego, że plan istnieje.

 

Epizod I

Jeansy i Samolot

 

Przekroczyli granicę i wdarli się z impetem atakującej armii Rosyjskiej w głąb terenu przeciwnika, dojechali do dużego miasta i Jaśkowi zachciało się siku.

-Akurat kurwa teraz, nie mogłeś lać wcześniej? – skrytykował nieubłaganą potrzebę fizjologiczną szwagier Janka.

-No trudno, zatrzymam się na parkingu i idziemy szukać kibla.

-Nie trzeba, ja się wyleję pod murem.

-Jak chcesz żeby cię rozstrzelali to proszę bardzo – rzucił ostro szwagier.

Zaparkowali samochód i poszli szukać wychodka.

Idą, idą i idą, a nad nimi nisko przesuwa się cień startującego kolosa boeinga, Jaśka tak to zaaferowało, że z podniesioną głową i otwartą gębą sunął przed siebie jak lunatyk i nagle w okolicy stóp jaśkowych pojawił się podwyższony murek, Janek wyjebał takiego orła, że kilkunastu Niemców przybiegło pytać się czy wezwać karetkę. Szwagier łamanym niemieckim podziękował opiekuńczemu narodowi, podnieśli Jaśka i ocenili obrażenia: rozjebany nos, podarte jeansy – prawie urwana nogawka.

-Chodźmy szybko do samochodu –zmienisz spodnie, bo tak nie będziemy tutaj paradować.

-Ale ja nie mam drugich – z rozbrajającą szczerością rzekł Janek.

-O kurwa.. – wyrwało się szczerze szwagrowi.

 

Epizod II

Wielkie Gówno w Bawarskiej Rezydencji

 

Chłopy wyjechali z tego feralnego miasta i ruszyli do Bawarii, gdzie szwagier miał dobry kontakt z myśliwym, którego był tłumaczem w Cisnej. Rzekł optymistycznie:

-On na pewno znajdzie nam jakąś robotę.

Co wymyślił, to zrealizowali w praktyce, po wyczerpującej podróży dotarli do pięknej rezydencji na stoku góry, gospodarz był odrobinę zaskoczony i na początku nie poznał szwagra Janka, ale ten przypomniał mu tego jelenia szesnastka, którego upolował w Bieszczadach i Niemiec się ożywił. Zaprosił ekipę z Polski na taras, skąd rozpościerał się widok na łąki alpejskie. Poczęstował jadłem i napitkiem, Jankowi bardzo się to podobało, podobało się wszystko oprócz tego, że od czasu do czasu Niemiec brał opartą o ścianę dubeltówkę i strzelał do czegoś na łące nad głową Jaśka, ale roboty Niemiec nie miał i na pożegnanie wręczył szwagrowi Janka damskie futro z barana, które nie podobało się jego żonie, a miało się podobać żonie szwagra Janka.

Idąc do samochodu Jasiek rzekł:

-Muszę się wysrać, wzięło mnie.

-Akurat teraz? – skrzywił się szwagier.

Wrócili i gościnny germanie wskazał toaletę, Jasiek uwinął się żwawo, pożegnali się i ruszyli w dalszą drogę. Minęło kilka minut i Jasiek oświadczył:

-Taki piękny dom, a spłuczki nie mają w kiblu

-Jak to nie mają? – zapytał zaniepokojony szwagier.

-Nie ma, musiałem zostawić gówno.

-O kurwa, co za wstyd.. – i szwagier wyraził jeszcze kilka niepochlebnych uwag o teściowej, która wymogła na nim by zabrał Jaśka.

-O kurwa, baranie jebany, tam się spłukuje na fotokomórkę.

-Co to jest? – zapytał naiwnie Jasiek, ale widząc minę szwagra nie dociekał już jak działa spłuczka w rezydencji bawarskiej.

 

Epizod III

Płonący Kożuch Barani

 

Wyprawa poległa, szwagier obliczył skromne zasoby i ledwo miało im wystarczyć na powrót… Ze smutkiem podjął decyzję:

-Wracamy.

Jasiek spał na tylnej kanapie samochodu, by było wygodniej rozłożył sobie kożuch – ten prezent dla szwagra żony od Niemca. Jasiek był nawet zadowolony, że wracają, bo całe to szukanie roboty go wymęczyło, a co dopiero, jakby ją znaleźli. Z radości palił papierosy, z radości też pogrążył się w błogi sen i wypadł mu żarzący się kiep z gęby, powodując zapłon kożucha. Ledwo ugasili pożar, na awaryjnym pasie autostrady pojawiła się policja i straż ogniowa. Afera międzynarodowa. Szwagier próbował tłumaczyć, ale policjanci nie mogli zrozumieć, jak kożuch barani dostał samozapłonu, ledwo się z tego wymigali.

 

Jasiek wróciwszy do ojczyzny nie miał zbyt dobrego zdania o naszych zachodnich sąsiadach i już nigdy nie ruszył na roboty, bo nie ma jak u siebie w domu i codziennie we własnym kiblu pociągając za staromodną spłuczkę, mawiał do siebie na głos:

-O pięknie i prosto, a nie jakaś tam jebana fotosralnia.

A szwagier jak widział szwagra to mawiał do siebie:

-Nigdy więcej z tym jebanym matołem nie chce mieć nic do czynienia: rozpierdolił sobie nos, podarł spodnie, później nasrał w rezydencji, a na koniec o mało nas nie spalił.

A w dalekiej Bawarii, Niemiec rzekł tylko raz:

-Jakbym tego chuja złapał, co nasrał ten kopiec kreta w moim kiblu i nie spuścił wody, to nie strzelałbym do tych cholernych kretów na łące, tylko w dupsko temu matołowi…

 

Powrót

R