Triumf życia nad śmiercią

 

     Nikt nie przypuszczał, że będzie to pochówek z komplikacjami, na początku wszystko szło zwyczajnie, ten co był w trumnie umarł, ubrali petenta o imieniu Józek w czarny garnitur i wysłużone, czarne buty, zamówili księdza i stypę w "siekierze". Klepsydry porozwieszane we wsi z treścią:

"Józek, kurwa umarł, kto chce, niech przyjdzie, a jak nikogo nie będzie, to powiesi się na trumnie, kawał chabaniny i wszystkie psy się zlecą" - tak kazał napisać Józek, to tak napisali, trumnę wyprowadzili z chałupy, opuścili trzy razy na próg, trzykrotnie pukając, by pożegnać się z domostwem i ruszyli w drogę  ostatnią. Oto Józek wyjeżdża w kosmos, oto Józek ma w dupie urzędy, pracodawców, troski, wzwody i uniesienia. Kondukt sunie, przez oblodzony, styczniowy trakt, prowadzący na ciśniański cmentarz, uformował się niezły peleton, obawy Józka były nie potrzebne, ciągnęło się za trumną około trzydziestu osób, a kilka kundli też się znalazło, w połowie drogi, w harmonii procesji, coś zaczęło pękać, szwagier Józka zaczął szarpać się z bratem tegoż, z tyłu uspokajali:

-Chłopy nie godzi się!!!!

-Co się kurwa nie godzi??!! A jak Józek pożyczył ode mnie litra i w pizdu umarł nie oddając to się godzi??!! - ryknął wzburzony szwagier.

-A jak ty chuju, nie oddałeś mi stówy, a jeszcze żyjesz to tak będzie dobrze?! To zmarłemu wypominasz...? - logicznie ripostował brat Józka.

Jeszcze kilka takich rozliczeniowych tekstów, wynikających ze słabości psychofizycznej, nadwyrężonych traumatycznym wydarzeniem zgonu denata i niefortunnym, przedwczesnym spożyciem części alkoholu, przeznaczonego na stypę, do sporu dołączyli się pozostali celebranci, w środku kotła walczył już na pięści szwagier Józka z jego bratem, cały kondukt ochoczo (chyba dla rozgrzewki) zaczął się napierdalać, jak to na wojnie, po chwili, nikt już nie wiedział o co chodzi, ostatni dołączyli niosący trumnę, położyli ją na środku drogi i ruszyli w wir boju, ksiądz odwrócił się zaniepokojony dziwnym rwetesem z tyły, ogarnął wzrokiem pobojowisko, przeżegnał się zamaszyście, wyciągnął piersiówkę, łyknął solidny haust i rzekł wznosząc twarz w kierunku niebios:

-Panie, spójrz, oto triumf życia nad śmiercią, radujmy się....

 

Powrót

R