Teatr na
płozach
Wyobraźmy
sobie małą scenę teatralną, tylko trochę większą od kurnika, ta scena
posadowiona jest na płozach jak sanie, a całość tej konstrukcji spoczywa na
równej i śliskiej tafli lodu – na jeziorze. Zasada występów w tym zimowym
teatrze jest prosta:
Wchodzi do sztuki monodramysta, bądź
dwóch dialogistów. Pierwszy przykład funkcjonowania takiego czegoś:
Na scenę wchodzi Baflo, jako
monodramysta i zaczyna:
-Właśnie wróciłem wczoraj z odwyku i
żywiłem nadzieję, że przywitany zostanę chlebem i solą, że na przystanku w
Cisnej będą oczekiwały mego przyjazdu najważniejsze osoby życia publicznego, to
jest: wójt, ksiądz i karczmarz z Siekierezady, liczyłem, że zespół ludowy
„Łopienka” odśpiewa na moją cześć fajny kawałek, że dzień mojego powrotu ogłoszony
zostanie świętem, a tu ni chuja, jak wysiadłem z autobusu to nawet Jasiek Raper
mnie nie poznał i rzucił się na mnie z okrzykiem:
-Panie, daj pan piątkę!
W związku z powyższym czuję się
wyobcowany i zapomniany, nie chcę już wyjeżdżać na odwyki, bo tracę więzi z
moją ziemią.
I tak Baflo
może jeszcze kilka godzin monologować, ale nie o to nam chodzi, bardziej
interesuje nas funkcjonowanie takiego teatru na płozach i jego idea. Kto ma
słuchać aktora? Myślę, że ten, kto przypadkiem tam nadejdzie, a to wędkarz
podlodowy, a to łyżwiarz, bądź biegacz narciarski… zupełnie przypadkowa
widownia. Coś tam usłyszą, coś zobaczą, jak w życiu – nigdy niekończący się
spektakl, w dodatku hiperaktywny. Np. wędkarz przesunie konstrukcję o
-Panie, gadaj pan tam dalej, ale tu
muszę wywiercić dziurę, bo jest to dobre miejsce na okonie.
A to sama natura wiatrem zimowym
zawieje w ten obiekt łyżwowy i Baflo będzie przemawiał w ruchu, kręcąc się i
sunąć całą sceną.
Przykład drugi – dialogiści:
Kiedy zejdzie monologista – Baflo,
scena może przyjąć Mietka i Mulendę. Mogą wystawić sztukę „Nóż w Brzuch”…
Mietek do Andrzeja:
-Oddaj chuju te dwa piwa!
-Nie, bo są moje – Andrzej.
-A chuja twoje, oddaj! – Mietek.
-Nie, spierdalaj i chuj.
Mietek wyciąga nóż z gumniaka i jeb
i chlast po brzuchu andrzejowym.
Ten pada, chwytając się za
wypływające kiszki i charczy:
-I tak nie oddam chuju…
A po chwili cytuje Nerona:
-„Jakiż wielki artysta we mnie
umiera…”
I tak mniej więcej miałoby
funkcjonować to kulturalne założenie.
-Może napisze się do Unii projekt i
ona da. Przecież na bardziej kretyńskie rzeczy dają – zastanawia się następny
przedsiębiorczy monodramysta.
I w sumie
nie potrzeba tu tej sceny na płozach, bo takie sztuki teatralne życie wystawia
na każdym kroku, wystarczy się określić, czy jesteś aktorem czy widzem, chociaż
z tym nie jest lekko, bo ciężko nieraz te dwie funkcje od siebie oddzielić, a
zatem witaj w teatrze na płozach, sunącym po lodzie, dzisiaj wystawia sztukę
Baflo, a na jutro szykuj afisz z własną osobą….
R