Tadek i glista
- Aaaaaaa! Ja pierdolę! – krzyknął
Tadek prawie jak co dzień, zerwał się z łóżka o
świcie, oblany potem z przestraszoną twarzą stał przed lustrem w łazience i
patrzył w swe zmiętoszone oblicze.
- Ja kurwa
dłużej tego nie wytrzymam, idę do psychologa.
Nazajutrz Tadek siedzi w fotelu
przed panem lekarzem od dusz.
- Z czym też pan do
mnie przychodzi? – zapytuje medyk.
- A z glistą jebaną
panie przychodzę, no z glistą oślizgłą.
- Ale to w takim
razie nie do mnie, musi się pan zgłosić do internisty albo gastrologa.
- A jakie tam nie do pana, ta jebana
glista jest w moim śnie, a ona z kolei jest w dupie mastodonta, no tego takiego
włochatego słonia co już go nie ma.
- Proszę powoli…
czyli nawiedzają pana sny?
- Kurwa,
jeden mnie nawiedza, że jestem glistą w dupie tego mastodonta.
Pan lekarz od dusz sporządził
portret psychologiczny pacjenta:
Wiek
ok. 50 lat, wykształcenie zawodowe, brak empatii do innych istot zarówno
ludzkich jak i zwierzęcych, jedyna wyznawana wartość – zarabianie pieniędzy.
Brak przy tym zasad moralnych, jeśli da się ktoś zrobić w chuja
to zdaniem pacjenta jest to świetny interes. Nie ma nic, czego by nie zrobił
dla pomnożenia zysków.
Dla pana psychologa sprawa była prosta
– pacjentowi odezwało się sumienie, pękało powoli od niemożności upakowania w
swym worze tych wszystkich świństw i niegodziwości wyrządzonych światu. Na
drugiej sesji pan doktor próbował skierować uwagę pacjenta na ten aspekt
zagadnienia. Tadek na to:
- Panie, co mi pan tu pierdolisz? Pomóż mi pan żebym był dalej tą glistą, ale nie
w dupie mastodonta, przecież ich już nie ma…
- No to w czyjej dupie
pan by chciał aktualnie przebywać? – zapytał lekarz.
- No, dajmy na to… no w dupie zwykłego słonia.
Na
trzeciej sesji pan psycholog użył hipnozy. Tadek położył się na kozetce, a
medyk powtarzał:
- Mastodont wysrał pana na polanie
leśnej, pan jako glista złożył jajeczka w ziemi, one
przedostały się do owoców bananów leżących na ziemi, a te z kolei zjadł słoń.
Normalny, zwykły słoń i znalazł się pan w jego dupie jako
młoda, żwawa glista.
Na czwartej sesji Tadek wyraźnie
uszczęśliwiony oznajmił panu psychologowi:
- Uleczył mnie pan! Dzisiaj śniło mi
się, że jestem glistą w dupie słonia, zwykłego,
najprawdziwszego słonia, żyjącego w naszych czasach, a nie jakiegoś owłosionego
prehistorycznego chuja.
I Tadek wyszedł szybciej żeby nie
płacić za całą godzinę…
Pan doktor od dusz siedział przez
chwilę bez ruchu w swym czarnym fotelu i spoglądał na dwie dychy, które wręczył
mu wychodząc Tadek. Podniósł się, zmiął banknot, wyrzucił do śmieci i rzekł:
- Panie Tadku, nie ma na świecie
takiej dupy w której pan jako glista się pomieści…
R