Szczeniaki Rudej Suki

 

 

W zimie jeździłem konno drogą na „bloki”, był to jedyny wariant, gdyż śniegu najebało niepospolicie. Koń człapał leniwie obok garaży blokersów i zdążył się już przyzwyczaić, że zza ostatniej szopy wyskakiwała ruda suka pana barana i bardziej dla rozrywki niż z zajadłości szczekała na rumaka. Suka zataczała łuk na ograniczającym ją łańcuchu i widać było, że jest brzemienna. Codziennie udając się na konny spacer widziałem, że brzuch jej staje się coraz bardziej obwisły, przez myśl przemknęła mi refleksja o tym, co będzie jak powije młode, ale szybko zamiotłem ją pod dywan sumienia, bo raczej miałaby być to smutna perspektywa. Kilka dni nie wyruszaliśmy z koniem na te miłe spacery i na budowie „nowej siekiery” dowiedziałem się od Pająka, że Baflo spierdolił się u niego po schodach, a schody te są bardzo strome i stalowe, więc musiało boleć. Pająk wyjaśnił mi, że Baflo łaził najebany ze szczeniaczkami w kartonie po bananach, następnie dodał:

-Morderca…

Pająk niepytany przeze mnie o ciąg dalszy – wyjaśnił pewnie z potrzeby własnej duszy Zamordowali je z tym drugim nierobem, który przez całe życie nie skalał się robotą, ale do topienia szczeniaczków to pierwszy.

I po tym oświadczeniu Pająk zaczął energiczniej rzucać zaprawę na tynkowany kominek…

Pomyślałem o Baflu, który wrócił z odwyku, nawet uczęszczał tam na terapię, a po powrocie dalej chla, nie ima się pracy i innych bolesnych zajęć, jedynie stać go na wysyłkę szczeniaków rudej suki w zaświaty. I tak pieski płyną w bananowym pudełku rzeką Solinką w swoją nieistniejącą już przyszłość…

Moje zamyślenie przerwał Pająk ostrym stwierdzeniem:

-I dobrze temu chujowi, że spierdolił się po tych schodach, tylko szkoda, że nie były sto razy dłuższe, to może by coś do tego chuja po drodze dotarło…

 

Powrót

R