Świniobicie
Życie wiejskich dzieci jest zajebiste, blisko natury i prawdziwego życia. Dziecię takie
wie na przykład, skąd bierze się wieprzowina na stole. Będąc obsmarkanymi,
wiejskimi bachorami, siedzieliśmy na ulubionej, starej
jabłonce wraz z Darkiem, nieodłącznym kompanem moich zabaw. Wcinaliśmy brukiew
i marchewki podkradzione z upraw pana Domina. Życie
smakowało wtedy tak cudnie jak ta brukiew. Było proste w smaku. Kontemplowaliśmy nasz świat z
wysokości gościnnego drzewa, po prawej nic ciekawego, na wprost, bardzo rzadko
przejeżdża jakaś Warszawa, Syrenka, a jeszcze rzadziej Duży Fiat, nagle po
lewej, zaczęło się coś ciekawego szykować, Darek szturcha mnie w bok i mówi:
-Patrz,
Domin idzie na spacer ze świnią!
Rzeczywiście gospodarz prowadził na
postronku wielkiego wieprza, za nim podążał sąsiad Domina z siekierą w dłoni
kopiąc świnię po dupie gumofilcem,
a za sąsiadem biegł podniecony, rudy Burek ujadając z zajadłością. Procesja
podeszła do średniego jesiona, pan Domin uwiązał wieprza
do pnia, sąsiad podszedł do świni i ku naszemu przerażeniu z
"partyzanta" pierdolną ją obuchem w łeb.
Wieprz z niedowierzaniem spojrzał na ludzi i jak zakumał o co chodzi ruszył z
impetem zapierdalając dookoła drzewa, za nim sąsiad z siekierą, za siąsiadem Domin, a za Dominem ujadający pies, było to
zajebiście zabawne, mało nie pospadaliśmy z jabłonki, karuzela wokół jesiona nabierała chyżości, nagle siła odśrodkowa tej
dziwnej karuzeli zerwała postronek i świnia rzuciła się galopem w stronę
wioski, za świnią człapiąc gumofilcami po asfalcie
ruszył sąsiad z siekierą, za sąsiadem Domin, za Dominem wrzeszczący pies, a za
psem ja z Darkiem....
O
bogowie, czyż nie piękne dzieciństwo wiejskich dzieci...? To się już nie wróci,
cholerna szkoda, pamiętam tą szczerą radość pogoni za
wieprzem, chciałbym biec za nim do dzisiaj, a nawet poza dzisiaj. Jak
wspominamy z Darkiem ten cudowny pościg, chwyta nas nostalgia i Darek mówi:
-A
może byśmy sobie kupili wieprza, żeby za nim trochę pobiegać...
R