Święta rodzina

 

Staszek jest góralem, po robocie na budowie siedzimy na płytach OSB i słuchamy jego relacji o pierwszym kontakcie ze swatami, czyli rodzicami zięcia.

Oto Stachu przemawia:

- Przychodzimy do swatów, myślę a to się najebiemy, dobrze zeżremy, później rzygniemy solidnie i będzie po chuju, a może i ponapierdalamy się trochę.

-Siadamy do stołu, owszem żarcie jest, ale ile można żreć, po pół godzinie nie widzę ani jednej flaszki więc pytam

- To może co dziabniemy?

- Ale u Nas się nie pije Panie Stanisławie – mówi ta stara cipa

- Jak to się nie pije?!,zięciu zapierdalaj po flache do sklepu, z chuja bata nie ukręcisz, z trzeźwego człowieka też nie zrobisz, a poza tym jak się będziemy napierdalać po imprezie?

- Na trzeźwo?

- Ależ Panie Staisławie, Bóg by tego nie zniósł – znowu ta stara cipa ( O teściowej swej córki)

- Odwróci się na chwilę, u Nas na Podhalu wszyscyśmy bogobojni, a jak się napierdalamy to Bogu to wcale nie przeszkadza

- No zapierdalaj że zięciu po tę flachę!

- A prawdziwa rodzina jest wtedy jak zdrowo dadzą se po ryjach, to jest wtedy tradycyjnie, rodzą się takie silne więzi, bo to przecież krew, a bez wódy nie będzie nic z tego, bo jeszcze kogoś zabiją, takiemu trzeźwemu chuj wie jakie myśli chodzą po głowie.

- No zięciu rusz dupę! , z chuja bata nie ukręci, Alleluja…

 

Powrót

R