Stary Łemko

 

 

Płonie ziemia, płoną lasy

Cerkiew w ogniu kona

Chyża Łemka dogorywa

Rozszarpana strzecha

Dziobem ognistego kura

Przez pożogę stary człowiek

Wędruje w lnianej sukmanie

Z tobołkiem na kiju

W  którym serce wyrwane z piersi dźwiga

Smętną pieśń wygnańca nuci

Moje serce sierpem wyrżnąłem

Sam ze swych żeber

Nie, nie może tłoczyć krwi w mym ciele

Tego bólu nie podniosę

Stary Łemek po świecie wędrował

I przyjęły go litościwe bramy piekieł

Tam przy kotle dusz skwierczących

Jak przy piecu w swej chałupie

Zasiadł z  Świerczewskim generałem

Miłe prowadził rozmowy

Wiesz Łemko, wojna wymaga ofiar

Jedno małe istnienie w tą czy w tamtą

Nie ma znaczenia

Oj wiem generale, napijmy się samogonu

Ja tylko chciałem kochać swoją ziemię

Te łany owsa kołysane wiatrem od połonin

Słuchaj Łemko, kosiliśmy w Hiszpani głowy

Jak to twoje zboże

Dla idei, dla republiki

Co tam pojedynczy człowiek

Oj wiem generale, napijmy się samogonu

Ja tylko chciałem patrzeć na moją ziemię

Kolorowo haftowane lasy jesienią

Ach ten smak czernic

Miód podebrany z barci

Ach jaka piękna ta moja matka ziemia

Słuchaj Łemko, flagę czerwoną w krwi ludzkiej praliśmy

Wiesz mieliśmy zniszczyć kapitalizm

Podeptać burżujów, zdusić nacjonalizm

Oj wiem generale, napijmy się samogonu

Ja tylko chciałem orać i zasiewać

Ciężką, gliniastą ziemię

Cieszyć oczy powracającymi kluczami żurawi

Smucić się ich ucieczką jesienią

Słuchaj Łemko, jeden człowiek się nie liczy

W armii wpisuje się to w straty

Ale dlaczego ty tutaj, ze mną

W piekle gorzałę pijesz

Ja nie przyjąłem innej ziemi

Mamił mnie Bóg

Kanadą, Zachodem i Brytanią

Ja nie mogłem przyjąć tego daru

Moja miłość nie zna zdrady

Kocham swoją chyżą

I ziemię którą uprawiałem

Napijmy się samogonu generale

Płonie ziemia, płoną lasy

Cerkiew w ogniu kona

Chyża Łemka dogorywa

Rozszarpana strzecha

Dziobem ognistego kura

 

Powrót

R