Śmierć
Cezara
Cezar-pies rasy nijakiej, średniej postury i w zaawansowanym
wieku wziął swą Panią na smycz i postanowił się wybrać w zimowy dzień do Cisnej,
gdzie umówił się na swoją śmierć, osobistą i jedyną. W rozmowie przedwstępnej z
Nią zamruczał:
-Tak, przyjadę przed Siekierezadę, tam
Pani na mnie czeka, będę, wyruszam niezwłocznie, biorę tylko Anię na smycz i
pędzimy.
Cezar przybył w umówione
miejsce gdzie Smierć wyreżyserowała dlań spektakl
mało misterny: pies Brego rasy dog germański robił za
Brutusa, w pierwszym akcie nim widzowie zasiedli wszystko się zaczęło i
skończyło. Cezar znalazł się w paszczy doga, nawet ja wystąpiłem jako aktor
drugoplanowy, przydzielono mi rolę epizodyczną – odkopywałem z gumniaka, Cezara z ryja Brega, krótko to wszystko trwało, Cezar po tej scenie, jak
wyleciał z ryja doga wziął swoją Panią na smycz i poszli o własnych siłach do
Darka, gdzie imperator wyzionął w nocy ducha i został nazajutrz pogrzebany
przez Władka, Wojtka-stolarza podłogowego i Słoneczkę.
Śmierć pochwaliła Cezara, że na umówione spotkanie dostarczył
się w całości szybko i sprawnie i duszę pokwitowała, a w ogóle słowo u Niego
droższe było niż kości z kury – na koniec dodała.
Ania wróciła do siebie, ciągnąc na smyczy rozpacz zamiast
czarnego psa, Cezar do ziemi, a Władek z ekipą do pół litra napoczętego i
wielka mi rzecz:
Ta cała Smierć Cezara….
R