Śluby czystości Wojtka Stolarza Podłogowego

 

Wojtek objawił się nam pod koniec listopada z osobą towarzyszącą – żoną Tereską, podając jej dłoń od razu wyczułem w niej niepokój, a ten niepokój mówił, że my – ciśniaki należymy do części świata wojtkowego, który niekoniecznie Teresa pragnie by istniał, ale niechęć ta nie jest bez przyczyny i ma ku temu bardzo obiektywne, kobiece powody. Wojtek przybył sfinalizować zakup ziemi na Strubowiskach od poety Ryszarda, ma też swoje powody (męskie powody) pewnie jest to część monumentalnego założenia grobowego stamtąd Wojtek po zgonie będzie patrzył na połoniny, a jego obrotowy domek będzie kręcił się jak zegar wszechczasów, a Wojtek będzie sycił swe oczodoły rodzącym się i gasnącym słońcem, które daje łaskę podziwiania piękna Bieszczad, a później je gasi jak świece. Koncepcji tej Tereska też nie podziela z jakichś swoich oczywistych, kobiecych powodów. Na uroczystej kolacji przy świecach u Darka Wojtek  wznosząc toast złożył śluby czystości:

-Obiecuję, że do pięćdziesiątki, a to jeszcze dwa lata… nie piję! – i łyknął pięćdziesiątkę wódki czystej.

Teresa zmarszczyła oblicze jak pies chiński rasy Chow Chow, Darek parsknął śmiechem, Władek rzekł:

-Dobry pomysł, tak… dobry..  – i też łyknął swoje pięćdziesiąt gram, a ja by ukryć cyniczny uśmiech zacząłem wgryzać się w kawałek kiełbasy. Pomyślałem sobie, że właściwie Teresa ma dwóch mężów. Żyje w tej trudnej bigamii i miota się między jednym a drugim, pierwszym jest Wojtek Stolarz, a drugim Wojtek Stolarz Podłogowy. Pierwszy nie pije, codziennie goli oblicze, idzie do pracy, w teatrze życia obsadza rolę męża i ojca, drugi zaś przypatruje się jakości swojej podłogi z bliska po spożyciu dużych ilości płynów alkoholowych i zadaje filozoficzne pytania dotyczące celu i sensu istnienie. Nazajutrz spotkałem Wojtka z żoną Tereską pod kapliczką „menela”. Wojtek z naiwnością dziecka tłumaczył żonie ten największy epos alkoholowy ciśniańskiego bruku. Z podziwem i zachwytem czytał nazwiska co niektórych, którzy zachlali się na śmierć, a żona jakby do niej mówiono po staroegipsku poza zrozumieniem. Żeby to ogarnąć musiałaby sobie Teresa walnąć setę, później poprawić drugą i wtedy poszłoby w neurony. Jako psycholog – amator dostrzegłem tutaj konflikt interesów. Wojtek chce pić, żona nie chce, żeby Wojtek pił i trudno się dziwić, że Teresa patrzy na nas nieufnie i z lękiem pewnym, bo my jesteśmy światem Wojtka, którego Teresa nie chciałaby istnienia, ale cóż kurwa zrobić – on istnieje, jest bardzo realny i wyrazisty. Stojąc przed kapliczką „menela”, z której to w listopadzie zajebali Chrystusa i teraz beczka na słupie świeci pustym oczodołem Wojtek składa śluby czystości, a Teresa stosuje kiepską zasadę z punktu widzenia psychologii  relacji międzyludzkich – by to świat się zmienił i dostosował do jej oczekiwań, a trzeba raczej akceptować świat zewnętrzny, bo on jest jaki jest i nie zostaje nam nic innego jak się doń przytulić i być otwartym na zmiany, bo Wojtek jaki jest – to my wiemy i przyjmujemy go takim, jaki do nas przybywa. Nie martw się Wojtku, dzięki Bogu tego Jezusa zajebali i złożyłeś obietnice przed pustą beczką na słupie…. Jak zawsze masz szczęście, a jakby Teresa to przeczytała niech się nie wkurwia na te analizy, ja jestem tylko obserwatorem – nie mam prawa moralizować i nauczać, bo chuj ze mnie, nie mesjasz, ale odważę się za to być prorokiem:

-Wojtku nie wytrzymasz tych dwóch lat… jak znowu popłyniesz możesz do nas śmiało przypłynąć, bo my akceptujemy Cię takiego, jakim jesteś, a Ty nie jesteś Wojtek Stolarz, tylko kurwa jesteś Wojtek Stolarz Podłogowy…..

MUSISZ W KOŃCU PAŚĆ….

 

Powrót

R