Siedem
lat w Tybecie, czyli Opakowanie na Obelgę
Wyprowadziłem
z Siekiery osobników z wypału węgla drzewnego, którzy potrzebowali wypłukać z
siebie wszędobylski dym ćmiący się z szarych olch. Zgrzeszyli wnosząc swój
alkohol, poważniejszym przewinieniem były rękoczyny w Sali Rogatej. By opuścili
lokal musiałem zastosować sterowanie manualne.
Już za
drzwiami jeden bardziej rozgarnięty wykrzyczał pod moim adresem - Ty kondonie, czym zaskoczył mnie
zupełnie i obraził bardzo. Gdyby to było standardowe- Ty ch…!
Ale obelga była tylko opakowaniem obelgi. Pomyślałem sobie, że może źle
usłyszałem i brzmiało to - Ty kundunie, tak określano
Dalej Lamę w filmie „Siedem lat w Tybecie”, wówczas kontekst dyskusji by
się zmienił, gdyż rozmówcy wyrażaliby nabożny szacunek dla mojej osoby.
By
rozwiać wątpliwości zapytałem się- Przepraszam, kondonie
przez „O” czy kundunie przez „U”? Klient zdębiał,
zapowietrzył się i wybulgotał - Ty kondonie. Nie było
potrzeby używać już słów, szybko dogadaliśmy się i uzgodnili wspólne
stanowisko. Nachyliłem się nad leżącym i szepnąłem - Filozofia to królowa nauk,
zachęcam do zdobywania wiadomości.
Gdy
lekko zmęczony zasiadłem w fotelu począłem się zastanawiać czy długa jest droga
od. kondona do kunduna i czy aby nie muszę ruszyć w bramy Tybetu po
światło, by się o tym przekonać.
R