Pogrzeb Burka
Marcin stoi
pod parasolem, deszcz obmywa jego żale. Strugi z cierpliwością sączą się do
mogiły…dziwny pochówek. Jest na cmentarzu sam, a ten w dole to tez on. Różni
ich tylko jedno, maja inne imiona. Marcinowi bardzo chce się płakać po nim samym,
w dłoni trzyma kilka zmiętoszonych zdjęć z Siekiery, kiedy był Burkiem.
Zdjęcie numer 1
jakie poddane zostało analizie Marcinowego
umysłu przedstawia go cudownie uśpionego na czereśniowym barze w
Siekierezadzie, przy jego głowie rozbłysła jasna kula. Nie ma wątpliwości, że
to Bóg przemawia do Burka. Jego śpiąca twarz
przypomina błogi sen oseska, który przed chwilą wydoił z cyca mamy ćwierć litra
mleka – to błogie i sielskie dzieciństwo, jedyny okres kiedy
Burek krótko pił coś innego niż piwo i wino. Po Marcinowym
policzku stoczyła się wielka łza, rzucił zdjęcie do dołu zapomnienia.
Uwagę Marcina przykuła teraz scena z
drugiego zdjęcia. Burek przy pipie wina, wszystko w
idealnej harmonii kolorystycznej, pipa, odzienie i twarz Burkowa
w tonacji fermentujących owoców wiśni. Wyciągnięte dłonie, w oczach niema
prośba:
– Napójcie spragnionego, to ja, Burek władca pustych kopalin i szklanek, to moja wola
sprawcza czyni puste kielichy, syn Bachusa marnotrawny, książę z Wołomina,
profesor rozpusty, magister chlania!
Burek z napięciem wpatruje się w
błyszczący kran, jak koń w klatce przed wyścigiem z podnieceniem rży i parska kiedy ciecz ruszy. Ewidentne drugie zdjęcie obrazuje
niepohamowany apetyt Burka na życie, by spróbować jak
pszczółka i z tego kwiatka, i z tamtego krzewu „Żyje się tylko raz” zdawałoby
się ma Burek wykaligrafowane hasło na czole.
Po Marcinowym
policzku stoczyła się wielka łza, zdjęcie jak zwiędły liść opadło do mogiły.
Zdjęcie trzecie. Burek
siedzi przy ławie w Siekierze z rozpostartym parasolem. Za nim z kolaży, facet z winem „Bieszczady”, drugi z gorzałą. Burka częstują ze wszystkich stron, a ten biedaczyna
schronił się pod parasolem, zalewany ze wszystkich stron myśli sobie:
– Jak będzie tak dalej padać,
zostanę eksponatem w formalinie (oczywiście mamy na myśli deszcz alkoholu).
Skończyła się beztroska, przyszło myślenie czyli kupa bólu. Po Marcinowym
policzku stoczyła się łza, zdjęcie jak mokra ćma uleciało do grobu.
Czwarta fotografia – Burek wciśnięty w kąt Siekiery przy „martwych” stołkach.
Schowany przed nami czyli światem – umarł, a tak
dzielnie walczył, cóż każde przedsięwzięcie człowieka ma swój kres. Burek skurczony jak przestraszony embrion, zakończył swą
wędrówkę
Marcin odrzucił parasol i krzyknął:
– Burek! Nie zostawię
cię tak! Umrzemy razem! I wykonał piękny skok, dwa metry w dół wprost w swe
własne objęcia.
Zza żywopłotu wychynął grabarz,
zgasił kiepa pod gumofilcem
i rzekł:
– W końcu się, kurwa,
zdecydował.
Chwycił łopatę i beznamiętnie
zrzucał ciężka ziemię, uklepał i syknął:
– Koniec…
Pod gumofilcem
przykleiło mu się piąte zdjęcie, które wypadło Marcinowi, Burek
wyglądał na nim jak Madonna Bieszczadzka, jak dobrze odżywiony Chrystus, ale
równie umęczony jak on.