Podłoga
Tadka
Ilekroć
myję tę podłogę, a raczej posadzkę typu „lastriko” w „Siekierezadzie”
przypomina mi się twarz Tadka Flapsa ( nie mylić z Kazkiem Flapsem – bratem). W
czasie niedoborów materiałów budowlanych Tadek wykonał na wieki trwałą
płaszczyznę, po której stąpamy, najpierw mieszając gryz z cementem w
betoniarce, później cierpliwie szlifując po wylaniu i zastygnięciu, niby prosta
rzecz a taka wielka magia, ktoś robi coś anonimowo dla anonimowych innych i
mało się nad tym zastanawiamy, a płaszczyzny po których się poruszamy, nie
tylko w sensie materialnym ktoś nam przygotował, wylał, wyszlifował, wygładził.
Koniec
listopada, patrzę na ogień w kominku i na ciszę mroku za oknami, pies
pochrapuje przez sen, koty tulą się do siebie na fotelu, w domu błoga cisza, a
ja myślę o tej posadzce i Tadku gdy w taki dzień jak dzisiaj siedzieliśmy w „Siekierezadzie”.
Podszedł do mnie, myślałem że chce się umówić na ryby, że pojedziemy polować na
jesienne sandacze, a on tak prosto z mostu: „Rafał mam raka, niedługo umrę” i
bardziej przeraziły mnie jego oczy niż słowa, w których było tyle bólu i żalu,
rozpaczy i odrobinę nadziei.
Wiosną,
będąc na Wetlinie w „Bazie Ludzi z Mgły” pod trzema lipami już w krasie zieleni
dostrzegłem postaci znajome leżące na Matce Ziemi, Tadek Flaps i Marek Co Nie
Robi Nic kontemplowali upływ czasu totalnie schlani, coś tam pozałatwiałem,
pobudziłem chłopaków i zapakowałem do Ułaza.
Tadek
odezwał się jakby chcąc usprawiedliwić swój „wypoczynek”
- Wiesz Rafał, ćwiczę …
- Co ćwiczysz?
- W Cisnej na cmentarzu też są lipy
więc ćwiczę leżenie – roześmiał się szczerze, a my z Markiem nie.
Za
kilka miesięcy Tadek spoczywał w drewnianym pudle, wchodząc na ostatnie
pożegnanie mijałem Karola, który wyszeptał:
- Ładnie wygląda …
Wychodząc to ja z kolei powtórzyłem
to następnemu wchodzącemu – Ładnie wygląda …
Tadek, zawsze gdy myję Twoją
posadzkę staram się by ładnie wyglądała …
R