Plac Zbawiciela

Stoję na grudniowym przystanku tramwajowym,  przed wejściem do świątyni, gdzie mieszka  Bóg ze swym synem Jezusem, jest rozpaczliwie zimno, mróz ścina myśli, wieje pewnie gdzieś od Katynia, otwierają się wrota kościoła i mym oczom ukazuje się klęcząca żebraczka, która schroniła się tam przed chłodem, nad nią gruby pleban z palcem wskazującym jak Chrystus Michała Anioła w kaplicy sykstyńskiej pokazuje kierunek, w którym ma się udać kobieta:

-Precz na zewnątrz szmato, a nie w domu Boga w tych łachmanach smród rozsiewasz!

Chuda żebraczka wyniosła się na zewnątrz, pleban trzasnął podwojami, zostając sam na sam ze swym Bogiem.

Wsiadam do tramwaju i zostawiam za plecami Plac Zbawiciela, żebraczkę i plebana….

Mijają kolejne przystanki grudniowe jak stacje męki pańskiej i w końcu zadaję Jezusowi to pytanie:

-Kurwa, chyba niezupełnie chodziło Ci o to…. Rewolucjonisto z Jeruzalem….

Powrót

R