Pierwsza
prędkość kosmiczna
Wpada do
„Siekierezady” Mietek, rozgląda się po Sali i dostrzegając kilku spożywaczy
krzyczy – Chłopy, chodźcie na parking, trzeba przytrzymać Kazka na Komarku.
Stwierdzenie trochę odjechane dla przybysza zza góry Jabłońskiej, ale w Cisnej
wszyscy wiedzą, że Kazek wracając na Buk nie może ruszyć bez kolegów, którzy
nadają mu pierwszą prędkość kosmiczną.
Wyjaśniam oto procedurę startową.
Kazek ma pod trzy promile, siada na czerwonego komara, ale ten
zrzuca go jak smok ognisty, więc potrzeba trzech z obsługi technicznej, jeden z
lewej podtrzymuje, drugi z prawej, trzeci najważniejszy pcha by nadać pożądaną
chyżość.
Start, podtrzymujący stanęli na wysokości zadania, Mietek
najważniejszy „popychający” z językiem na brodzie kłapie gumofilcami po
asfalcie , prędkość odpowiednia osiągnięta i Kazek niknie w obłoku sinego dymu
powstałego ze zbyt bogatej mieszanki paliwa z olejem. Obsługa techniczna
zadowolona zmierza w stronę „Siekiery”, na parkingu zdziwiony, starszy człowiek
z wycieczki nie może uwierzyć w to, co zobaczył. Mietek by go uspokoić wyjaśnia
„Nie martw się pan jak się jest najebanym ciężko poskramiać statyczne ciało, co
innego jak ono osiąga pierwszą prędkość kosmiczną to później już niesie cię sama
dynamika ruchu – masz pan może dwa złote? Brakuje mi do wina, dodaje przytomnie
…”.
R