Onaniza życia

 

 

 Rysiek wracając z Siekierezady niósł na barkach trzy czwarte swego żywota, które bardzo szybko może się zamienić w cały ułamek cztery czwarte i koniec matematyki, oprócz tego rozpad małżeństwa, kilkanaście bezimiennych twarzy żeńskich, które prędzej by poznał po piersiach niż licach.

Wiosenna noc pełna zapachów kwitnących czereśni, tarniny, jarzębiny. W mroku wydawało się, że na wielkich połaciach leży śnieg, a to królowa porolnych terenów, cudowna tarnina ze swymi miniaturowymi kwiatostanami czarowała noc.

Do drogi tuliła się łaknąca ciepła asfaltu żaba, Rysiek nachylił się i rzekł: „Chodź mała, bo rozjadą cię, jak mnie rozjechało życie”. Przeniósł niezgrabnego stwora na łąki: „Dobrej nocy, ja nie będę spać na pewno”, podzielił się strapieniem z lśniącym w świetle księżyca płazem.

Rysiek, dusza towarzystwa, jowialny, sypiący anegdotami, tryskający dowcipem, dzisiaj był pogrążony w smutku. Rozkwitająca wiosna tchnęła w jego duszę nić nostalgii, niepokoju wewnętrznego, przędła się i przędła nie chcąc odejść w niebyt.

Stanął przed drzwiami domostwa, chwilę zastanawiał się czy wejść, czy usiąść na ławce pod ścianą. Mieszkał wspólnie z byłą małżonką, z którą nadal łączyły go dobre i złe emocje, czyli więzi. Nacisnął klamkę i przekroczył próg, mruknął: „Cześć”, za chwilę dodał: „Idę wziąć prysznic, jakoś tak dziwnie się czuję”.

„Jak będziesz tak chlać, to się przekręcisz” czule odpowiedziała kobieta.

„Dobra, dobra, daj spokój, nie mam siły się bronić”.

Porzucił odzienie i z lubością sycił się wodą obmywającą jego stroskane ciało i duszę. Z pokoju dochodziła go muzyka, „Piosenka krótka jak samo życie” Bułata Okudżawy jeszcze bardziej wbiła mu ciemię w skołatane myśli. Retrospektywnie wyobrażał sobie ludzi, których kochał i tych, co nienawidził, wzloty i upadki, trwało to długo, zatracił poczucie czasu.

Z pokoju dobiegło go głośne zapytanie: „Co ty tam godzinę robisz?”

„Analizuję swoje życie” odpowiedział gromkim głosem.

„Rysiek, nie mówi się analizuję tylko onanizuję. Czy tobie wszystko musi się pieprzyć?”

Ryszard zdenerwował się bezpośredniością i brakiem czułości ze strony byłej żony, krzyknął: „Tak, kurwa, onanizuję swoje życie!”

W tle kończyła się kolejna pieśń Bułata i Rysiek wyraźnie zrozumiał prośbę: „Dajtie dopisat roman…”.

 

R

Powrót