Okna ludzkiej samotności

 

Koniec stycznia, apogeum mrozów, wyszedłem z siekiery w rozgwieżdżoną noc, księżyc w nowiu świeci pięknym i czystym światłem, gwiazdy towarzyszą mu w tej iluminacji. Jasność ta jarzy się taką nieskalaną czystością jak dzieciństwo. Zatrzymałem się nad skutym lodem potokiem, który szemrze i bulgocze wodą głęboko ukrytą w skalnej gardzieli i przyszła do mnie myśl pogodna duchem, że te gwiazdy i ten księżyc widziały mój czas narodzin, czas beztroski wiejskiego dziecka, co jeszcze zobaczą? Chyba nie chcę tego wiedzieć. Idąc po chrupiącym pod stopami śniegu przypomina mi się nie tak odległa chwila, gdy zamykałem drzwi Siekierezady. Z ciepłego w zimne w tym obrazie wychodzi Wojtek Szczurek – poeta samozwańczy, poeta zagubiony między wersami życia i śmierci, wychodzi kaktus – rzeźbiarz doskonały (to jego skromna ocena własnej osoby), wychodzi Pająk Diabeł – mistrz wykończeniówki budowlanej i mistrz wykończeniówki własnej osoby, obrazy opadają na ziemię jak płatki śniegu, przypomina mi się też jak stoję przed domem, w którym błyska jeden telewizor w oknie na parterze, a drugi na piętrze. Mieszka tam smutne małżeństwo scementowane samotnością we dwoje i każde patrzy w swój ekran błyskający opuszczeniem, ruszam dalej, zatrzymuję się przed oknem bez firanek, w którym dostrzegam przy małej lampce człowieka starego, siedzącego przy stole, jego nieruchoma twarz patrzy w mrok i nawet wiem chyba, o czym myśli – trzy lata temu opuściła go w wędrówce wspólnej żona, którą wezwała otchłań, z którą dreptali sobie przez to życie bez mała siedemdziesiątek lat. Zaczynam drżeć, nie od zimna, a od tego, co próbuję sobie wyobrazić, a wyobraźnia nie jest w stanie narysować takiego wielkiego okna samotności, przez które patrzy ten człowiek… idę dalej, mijam świątynię ciśniańską i zatrzymuję się za nią, gdzie błyska telewizorem, jak szyfrem tajemnym samotność kapłana, ruszam dalej, idę w noc mroźną, noc styczniową, rozpostartą nad naszą wsią, jak jakieś gigantyczne otwarte przeciągiem czasu okno, OKNO LUDZKIEJ SAMOTNOŚCI….

 

Powrót

R