Oddalający
się Bóg
Wraz z
rozszerzającym się kosmosem oddala się od nas Bóg, jest to przerażające i
wymaga od nas ludzi większego zaangażowania w sprawy wiary by utrzymać więź z
naszym Panem – taką filozoficzną kwestię wygłosił narąbany kolega Mietka, którego
wyrzucili z seminarium, a teraz musi głosić swe kazania w „Siekierezadzie”, a
ksywę ma „ksiądz”.
Mietek, który mordę ma żywcem wyciętą z płócien Picassa, jeszcze
bardziej wybałuszył oczy i z troską w głosie zapytał:
- To jak to jest? No bo niby jak ten cały wszechświat się
powiększa, to Bóg też powinien się rozszerzać?!
- Mietku, to nie jest tak, wyobraź sobie że bóg mieszka w małej
chałupince obok układu słonecznego, kosmos się rozszerza i chałupina oddala się
od ziemi, na początku jak Bóg wychodził o świcie się odlać to mogliśmy
rozróżniać nawet szczegóły a teraz musimy sobie to wyobrażać, bo widzimy już
tylko małą kropkę na firmamencie niebios, i jedni twierdzą że wyszedł się odlać
zaś inni tłumaczą że wita delegację polityków PISu. Mietku chodzi o to że im
bardziej On się od nas oddala powstaje też coraz więcej pytań.
Mietek zmarszczył swe oblicze jak pies chińskiej rasy Chow Chow
i na ten argument wysunął błyskotliwie kontr argument:
- Ale wczoraj czytałem w kiblu w National Geographic że może za
miliardy lat nastąpi śmierć cieplna światów i ruch w kosmosie ustanie, to
wówczas chałupa z Bogiem przestanie się od nas oddalać.
- Mietku, pochwalam twa retorykę, napijmy się jeszcze po secie,
„na zdrowie”, ksiądz podniósł kieliszek, przechylił fachowo, wzdrygną się po
spożyciu, chuchną i kontynuował wykład.
- Mietku, jeśli utrzymamy kontakt z Bogiem stan Nirwany
wszechświatów się nie stanie, bo ogień – energia napędowa kosmosu to wiara w
sercach ludzkich i stagnacja którą opisujesz może się zdarzyć gdy naszym Bogiem
zostanie Ateusz.
- A nie znam, Mietek rozejrzał się czujnie po Sali i zapytał.
- To ktoś kto z nami tu pije?
- Mietku posługujemy się abstraktami, ale widzę że musimy
jeszcze sporo wypić bo masz luki w wykształceniu.
Dyskusja urwała się nagle, nastąpił syndrom „o jedną setę za
daleko”. Na drugi dzień Mietek wpada do „Siekierezady” i składa relacje z
burzliwej nocy.
- Ale mnie kurwa ten „ksiądz „ nastraszył, śniły mi się
koszmary, śmierć cieplna wszechświatów, oddalający się Bóg ze swoją chałupą i
ten Ateusz co z nami wczoraj pił.
Mietek był roztrzęsiony i rozedrgany, oczywiście mógł by to być
jedynie głód alkoholowy, ale byłem świadkiem dyskusji i na mnie też to zrobiło
wrażenie, podzielałem wraz z Mietkiem rozedrganie cząsteczek istnienia.
PS. Wracając po robocie
na górę Horb, spojrzałem w bezmiar przestrzeni międzygwiezdnej i byłem dumny z
Mietka, którego najważniejszym problemem codziennym jest do zbierać dwa złote
do wina, a tu proszę – troska o oddalającego się Boga i lęk przed wychłodzeniem
wszechświatów….
R