OCYNK WIADRO
– PIĘTNAŚCIE KILO
Tadek Pietrzak,
jak jeszcze hodował w swych żebrach życie, delektował się piwem w kąciku
lustrzanym w Siekierze. Zimowy wieczór, płomień świeczki zaprasza zachęcająco
by przysiąść się z gorącą herbatą. Siedzimy chwilę milcząc i Tadek sam z siebie
zaczyna opowieść o potędze wzwodu, o zachwycie każdego faceta swym kutasem. O poczuciu mocy i wartości wynikającej z wielkości
i jakości wysztywnienia, więc
wsłuchaj się pilnie każdy posiadaczu prącia bo to Pieśń o Rolandzie,
o Zawiszy Czarnym i Jurandzie ze Spychowa…
oto ona:
„Piliśmy od tygodnia, mieliśmy dużo
do przechlania, socjalizm dobrze płacił za rujnowanie lasów, zazwyczaj
kończyliśmy dziesięciodniówkę, a później do roboty. Tak to siedzieliśmy w
Zaciszu, pomysły się wyczerpały, wszyscy byli już potwornie zmarszczeni od
nadmiaru wódy. Wtedy wpadł do knajpy Józek z Wetliny i krzyknął:
- Skrzynkę wódy temu
co na chuju udźwignie wiadro ocynk z wodą.
- Toż to ponad piętnaście kilo –
rzekłem przezorny, ale po chwili mówię – kurwa! Chłopy!
Pokażmy tym z Wetliny, że
damy radę…!”
Długie milczenie, Az musiałem ponaglić
- Tadek i co, dał ktoś radę?
„Słuchaj… Próbował Zenek, kurwa,
prawie mu się udało, ale potrąciła go ta cycata kelnerka bo
chciał tez zobaczyć z bliska i wiadro mu się omsknęło, woda się rozlała. Późnej
wystartował Staszek, ten z Dołżycy, ale speszył się bo bufetowa zaczęła śmiać się mówiąc.
- No nie, kurwa,
tak krzywego chuja jeszcze nie widziałam.
Po nim przygotował się Jurek Parku
Końskiego z Majdanu, kurwa, ten to miał faję! Sala
zamilkła. Jednak wielkość to nie siła .. rozlał wodę.
Po nim wszystkie chłopy zrezygnowały bo jak taki nie
mógł to średni tym bardziej. Każdy zwątpił i wtedy ja się wkurwiłem.
Dawać wiadro! Ściągnąłem spodnie i pomyślałem o swojej Stefie. Po kilkunastu sekundach wiedziałem, że na chuju może mi galopować para koni. Powiesiłem wiadro i
jeszcze krzyknąłem – Przynieść mi z bufetu setę! Podali, pierdolnąłem
sobie. Wiadro wciąż wisiało. Józek z Wetliny rzekł:
- Dobra chłopie… możesz już
ściągnąć. Kurwa, ale masz parę!
Postawiłem skrzynkę wygranej gorzały i chlaliśmy do rana, a kelnerka i bufetowa nie
odstępowały mnie na krok, uśmiechały się i szeptały:
- No panie Tadku, pan to ma
zdrowie…”
P.S.
Będąc pod wielkim wrażeniem kupiłem
sobie na drugi dzień w sklepie „Na dole” wiadro ocynk
na piętnaście litrów wody i przytaszczyłem do domu. Jak mnie żona z nim
zobaczyła, zapytała się wścibsko:
- Na chuj
ci to wiadro!?
R