Nowa
cywilizacja
i jej
pierwsza zasada
Listopadowy
dzień, w Cisnej chłopcy nerwowo się krzątają pod presją gilotyny wieczoru,
która jednym cięciem oznajmia mróz.
Do Siekiery
wpada Mietek, już od progu widzę na jego czole wielką śliwę zapytuję, więc:
- Mietek,
czyżby dosięgła cię ręka sprawiedliwości.
- Nie,
dziadek mi przypierdolił…
- Przecież
on ma osiemdziesiąt kilka lat – zdziwiłem się – Jak to się stało?
- A…
normalnie, piliśmy wczoraj długo…
- To chyba
jak zawsze – wtrąciłem swoje trzy grosze. Mietek nie dał się sprowokować,
kontynuował relację.
- Dziadek
pił z nami, zmogło nas po szóstej beczce wina 2l. Poszliśmy spać. Nie minęło
pół godziny, kiedy obudził mnie straszny łomot na podwórku. Wyszedłem na ganek,
patrzę, a dziadek napierdala wielką wołową kością, którą przywlekły psy, w
starą pralkę Franię. Zapytałem
- Dziadku,
co ty kurwa o tej porze robisz?
- Buduję
cywilizację od podstaw, bo z tej chuj będzie. Zaczynam od pierwszej zasady.
- Co to jest
ta pierwsza zasada – nieopatrznie zapytałem i wtedy znienacka jak mi dziadek
nie przypierdoli tą kością, od razu pocałowałem glebę. Dziadek stanął nade mną
zawadiacko trzymając kość na ramieniu jak jaskiniowiec i przemówił:
- To jest
pierwsza zasada nowej cywilizacji, tak jak w starej – pałą w łeb.
R