Nieunikniona
biel smutku
Stoję przed złamanym
w pół modrzewiem, który wspiął się na około osiem metrów w stronę nieba, ale
nie miał szczęścia i mokry śnieg go upokorzył, jest mi smutno, gdyż posadziłem
to drzewo jako małą sadzonkę dziesięć lat temu, ale za chwilę pocieszam się, że
siła trwania nie pozwoli mu umrzeć i puści wiosną odrosty, nie będzie już
strzelisty ale za to piękny wolą walki, nie zmarnowałem swojego wysiłku a On
nie zmarnował swojego istnienia bo w myśl maksymy proroka Mahometa:
- „Jeśli świat płonie a ty sadzisz palmę, rób to dalej”.
Patrzę na brzozę ugiętą w łuk do samej ziemi i pocieszam się.
Ty także powstaniesz wiosną, twoja nieskazitelna biel smutku
będzie jaśniała w mroku jak latarnia nadziei, ty także nie umrzesz.
Patrzę na zimną biel smutku leżącego wokół śniegu i zagrzewam
swe serce.
A ty wiosna umrzesz, spłyniesz do potoku Habkowieckiego, później
do rzeki Solinki następnie do bieszczadzkiego morza – Soliny.
Patrzę na swoją twarz w lustrze przyszłości, na oblicza ludzi z
mojej wioski i przepełnia mnie
NIEUNIKNIONA BIEL SMUTKU …
R