Nic stąd nie
zabierzesz
Grodzę koniom pastwisko, kopię sztychówką doły w gliniastej
glebie, czuć jej piękny zapach, tej wilgotnej bieszczadzkiej ziemi, następnie
osadzam okorowane pnie świerkowe i przysypuję urobkiem, a wszystko to w
scenerii pięknego końca maja. Przysiadam na chwilę gniotąc świeżą trawę i
patrząc na tę niepojętą konstrukcję życia. Odurzam się tym wrażeniem, jak
narkotykiem, jeszcze przed chwilą moje oczy oglądały na tych łąkach biel,
zimną, a teraz patrzą na ciepłą zieleń, ale to piękne, ale to cudne i
wspaniałe, i przyszła mi wówczas do głowy myśl spontaniczna, że nic stąd nie zabierzesz,
że prawo życia tak stanowi, że dane nam to jest jakby w dzierżawę, a później
trzeba wszystko zwrócić, ale nie budzi to we mnie buntu ani sprzeciwu, bo prawo
to jest bardzo uczciwe i warto się zadumać nad implikacją tego stanowienia, że
jeśli nic stąd nie zabierzesz, to co po sobie zostawisz, i tak przyszło mi do
głowy, że chciałbym zostawić po sobie jak najmniej okrojoną tę piękną
bieszczadzką przyrodę, te drzew tysiące sadzone własną dłonią, ten szept
czystej wody w rzece Solince i potoku habkowieckim i siedzącemu mi na tej łące
ukazało się jak Mojżeszowi to piękne przykazanie, że nic stąd nie zabierzesz,
jeśli tak to co po sobie zostawisz. I przyroda bieszczadzka przemawia do mnie
swą łagodnością i spokojem, przenika mi duszę i ciało, napełnia harmonią
istnienia, mówiąc uczciwie i stanowczo – nic stąd nie zabierzesz, bo to jest
prawo życia i by w pełni z niego skorzystać zastanów się co po sobie zostawisz.
Wstając do dalszego kopania dołów pod ogrodzenie składam
deklarację: Pragnę zostawić po sobie to piękno, które ja otrzymałem od świata,
pragnę by ci co przywędrują tutaj po mnie zobaczyli to samo co ja i żeby też
ich ten cud wypełnił, żeby przeniknął im duszę i ciała, tak jak mnie w tej
chwili swą potęgą przenika.
Wieczór, schodzę z łąki i brzmi mi w jestestwie to prawo jedynie
sprawiedliwe, nieubłagane – nic stąd nie zabierzesz… i to pytanie… i co po
sobie zostawisz?
R