Miasto manekinów

Godzina druga w nocy, idę przez ulice Warszawy, jestem człowiekiem, rzeka czarnego asfaltu przegrywa z oświetlonymi witrynami nad jej brzegiem, ściągając magnetycznie wzrok, nie widać żadnych innych żywych istot oprócz zamieszkujących wystawy manekinów. Oni , Ci manekini to taki rodzaj gatunku jednej pozy, jednej myśli, mimiki. Po krótce można podzielić plemiona ich na:

Ślubne-bez głów posągowo świecą bielą sukien(z punktu widzenia człowieka brak górnej części ciała w tym przypadku jest symboliczny-jak wychodzi za mąż, bądź się żeni to po co mu głowa).

Plemiona siedzące-w garniturach i luksusowej odzieży z gestami nonszalancji istnienia, sytości i zadowolenia z monetarnego systemu obfitości.

Plemiona laski-nadobne dziewoje w jeansach , wiecznie młode, wiecznie spowite mgłą seksualnego pożądania.

Plemiona duponogi- najczęściej w modnej bieliźnie.

Światem manekinów władają Bogi zwane człowiekami, po części są boscy, a po części służalczy, gdyż zmieniają manekinom pozy, ubrania, podstawiają nowe rekwizyty i odkurzają. Dopóki trwali Bogi-Sługi świat manekinów był idealny, piękne neony ogrzewały plastikowe powłoki, grube szyby oddzielały idealny świat od deszczu i błota, od chłodu i pleśni. Ale pewnego dnia wygasły światła, elektrownią nikt nie dostarczał już pokarmu, człowieki przepadli, a manekini pogrążyli się w rozpaczy. Konary drzew po latach wrosły w witryny i wtargnęły przez rozbite szyby by zniszczyć świat manekinów, a Ci zaczęli się upodabniać do swoich Bogów-Sługów, do człowieków. Nabywali ich ułomności i wady. Poprzewracani, upstrzeni ptasimi odchodami, zakurzeni i omszali, dzikie koty ostrząc sobie pazury wyszarpały z plastikowych głów oczy, świat manekinów utracił boski wymiar ideału. Dotarła do nich świadomość śmierci, zawładnęła ich gestami, pozami i szatami. Manekini odchodzili w niebyt, ich miasto poznało nieubłagany wymiar kresu istnienia, zarazy która zmiotła ich Bogów-Człowieków Sługów.

Siedzę przed Pałacem Kultury-ja ostatni żywy człowiek z ostatnim całym manekinem i przepełnia nas groza, oto wymarły całe plemiona…. i Bogi.

 

Powrót

R