Maciej Nowak, ostatni człowiek na Ziemi, pisze ostatni komiks tego świata

 

 

       Sztorm jebany, trzęsienie ziemi wykurwiste, deszcz po chuju, huragany po cipie, pożary pierdolone, oto Bóg wygubił rodzaj ludzki, wkurwił się nie wiedzieć czemu i zrobił jak zrobił, bo tak chciał. Trup wszelaki się ściele w żałosnych pozach, sępy, hieny, mureny i kajmany wielkie ucztowanie mają. Rozchylając firany chmur i podlewając marną pelargonię w swym niebiańskim oknie Bóg widzi rzecz niesłychaną – jeden człek ocalał, taszczy przez pożogę pudła perkusji na plecach, a w dużym kartonie po prezerwatywach stos komiksów.

       Kurwa – ciekawe, jakieś zaniedbanie w planie rzekł Bóg i chciał jebnąć jakąś plagą by dobić Nowaka ale coś go powstrzymało. Zstąpił na Ziemię i zastał Macieja posilającego się snikersem. Bidna człeczyna nawet się nie zlękła tylko wyszeptała:

-   A to Ty – od betoniarki, robiłem już u Ciebie, co? Zagrać coś na perkusji? – Zapytał się udręczony Maciek.

-   Nie, anioły mi akompaniowali przy akcie zniszczenia, mam lepszy plan, lubię komiksy, ale wszystkie już przeczytałem, napisz nowy bo się nudzę, przyjdę za tydzień, ma być gotowy i nim Maciek otworzył gębę Bóg czmychnął do swej niebiańskiej nory. Istota znalazła na wpół zniszczony kiosk z hamburgerami, zaaranżowała sobie pracownię i wzięła się do roboty.

-   A chuj przynajmniej czas mi jakoś zleci – pocieszyła się ta bieda uwięziona w ciele.

-   Jaka ma być pierwsza plansza? , zapomniałem się Go spytać czy bardziej lubi Hellboya czy Thorgala. Zapatrzył się w czeluść bieli dużych kartonów i z odrętwienia wytrąciły go bębniące jak deszcz po blaszanym dachu jego własne łzy padające na papier. Już wiedział co malować, z pod piórka wyłoniła się twarz „Faziego”, który pod powierzchownością wesołą ukrywał straszliwego smoka, z którym w chwili samotności mierzył się i już go prawie dobijał niczym św. Jerzy a nie raz na nim odlatywał. Druga postać do komiksu miała twarz Jacka wiecznego łowcy smutku i przerażenia, trzecia Michała któremu czoło marszczyło się od próby zrozumienia tego na co patrzył, czwarta „Chudego”, który przenosił swoje istnienie do komputera i w świecie rzeczywistym mało Go zostało, piąta „Burka – Marcina”, podwójnego bohatera, mistera Jekylla i doktora Hyde, szósta „Syrenki”, siódma i ósma i dziewiąta reszty „Worów prokreacyjnych” z Wołomina, dziesiąta Maćka, czyli jego samego – ostatniego człowieka na Ziemi. Mając już bohaterów opisał i namalował ich losy, jak się nachlali w „Siekierezadzie”, jak czcili dzień powszedni pracą, rozpaczali, walczyli w chorobach o życie, napierdalali na perkusji, czytali, śmiali się i płakali, szukali sensu i nie raz wydawało się im że go uchwycili a niekiedy tonęli w beznadziei, po prostu ludzkie żywoty. Maciek uporał się z dziełem w sześć dni w siódmy odpoczywał. Zamyślony tkwił na plaży jakiegoś już nowego morza, które wyrzucało na brzeg stare trupy. Bóg jest słowny, zjawił się siódmego dnia i wyciągną dłoń, Nowak wręczył dzieło i opuścił głowę. Stworzyciel – Niszczyciel Światów przeczytał komiks i z zachwytem rzekł:

-   Kurwa, dobre, zawsze uwielbiałem w elemencie ludzkim tę nić przewodnią, ten uboczny produkt stworzenia – jebany ból istnienia.

       Na prawo od stopy boskiej otworzyło się coś, jakby pokrywa od szamba i wychynął z dziury mrocznej Szatan.

-   Bez ceregieli ryknął – Hej Bóg, daj poczytać ja też lubię komiksy o człowiekach.

-   Masz tylko nie zaginaj rogów, bo tak w ogóle to ja je zbieram – upomniał rogatego pan niebios.

-   Kurwa niezłe. Przeczytał Szatan i dodał:

-   Ty Bóg zostaw go przy życiu bo nie będziemy mieli co czytać, poprosił.

       Kiedy to Maciej Nowak usłyszał, rzucił się na sterczący pręt zbrojeniowy, który skutecznie przebił go na wylot i konając wycharczał:

„SPIERDALAJCIE CHUJE …”

 

Powrót

R