Ludzkość na
skraju upadku
Późne
Pierwsza – Zygmunt ledwo
trzymając się na nogach napierdala Jaśka „Rapera” rurką ogrodzeniową krzycząc:
- Oddaj skurwysynie, oddaj, dałem dzisiaj papierosa i wino a
chcesz jeszcze, niedoczekanie oddaj skurwysynie.
Jasiek leży na glebie i
pod brzuchem przyciska całym sobą spory przedmiot, chroni go jak futbolista
rugby swoją piłkę.
- Zygmunt, co on tam ma?
- A kurwa mój boczek, ponad kilo, nie daruję chujowi.
- Oddaj, oddaj i zamiast przecinka jeb Jaśka po plerach, jeb
Jaśka w łeb.
- Zygmunt, tylko nie napierdalaj w boczek, bo będziesz miał od
razu bitki.
Opuszczam chłopaków i idę dalej.
Druga – Andrzej Mulenda
opierdala Marka Co Nie Robi Nic, opierdala to za mało powiedziane, dostał
szału, wrzeszczy:
- Ty chuju nie będę Cię utrzymywał, masz pięć minut!!! –
gestykuluje i przez pomyłkę plaska Marka w ryło, pokazuje na miejsce gdzie
ludzie noszą zegarki, ale sam go nie posiada i wrzeszczy:
Masz pięć minut jak nie to zajebię chuju, weź się za robotę! – i
w gniewie odchodzi dalej.
Pytam:
- Marek za co chcą Cię zabić?
- Pożyczyłem dwa papierosy… wczoraj.
- Chujowa sprawa zginąć za złotówkę.
Idę dalej, nie doszedłem jeszcze do drzwi sklepu, a tu Mietek
szarpie się z Chudym. Chudy trzyma w ręce siekierkę i drze ryja:
- Zajebię, zajebię,nie będę Was chuje poił, nie narobię na Was,
to ja zapierdalam ale pijecie za moje… wszyscy wypierdalać, zajebię – wymachuje
siekierą, zza pazuchy wylatuje mu wino i rozbija się z jękiem.
- O w pizdu jeszcze wino mi się rozjebało, jebane hieny,
zajebię.
Wracam ze sklepu, mijam Zygmunta, który trzyma swój boczek i
dumnie oznajmia:
- Odebrałem skurwysynowi.
W rowie leży zakrwawiony Jasiek i coś tam rzęzi. Na drodze
szamotanina, policja upycha Tadka już bez oręża do radiowozu, dochodzę do”
siekiery”, a tam z rozjebanym nosem Marek Co Nie Robi Nic siedzi pod parasolem
i tamuje krwotok.
- Co jednak nie udało się oddać tych dwóch fajek – zagaduje
stwierdzająco.
- Nie, żeby jeszcze chuj poczekał z pół godziny to bym miał –
mówi z rezygnacją w głosie.
Wchodząc do „siekiery” mijam lustro „Lecha Hindusa”, zatrzymuję
się i mówię do swojego odbicia:
- Kurwa to już jest na pewno ten czas – ludzkość na skraju
upadku…
R