List do Leszka

 

Idzie w Bieszczady wiosna, nic jej już nie zatrzyma, czuje się to podniecenie wierzchowca w klatce startowej, że już za chwileczkę gonitwa się zacznie. Wyścig ku słońcu, przepychanie roślin na łące, a drzew w przestworza. Lubię ten czas i tę chwilę, gdy igły modrzewi wychylają się z pączków jak miniaturowe dłonie, mniszki na skarpach uśmiechają się blaskiem żółtego koloru, jakże egzotycznego w ten marcowy dzień, nad Solinką żaby przebudzone pluskają się w bystrej wodzie, a i owad jakowyś sposobi się do lotu, zawsze rok w rok zatrzymuję się nad tym pięknem nieskończonym i nie chcę uwierzyć, że to wszystko powstanie, narodzi się znów, zakwitnie, zaowocuje. Ta ziemia jest tak boska, że ci bogowie mogą nam jej zazdrościć, nie wiem czy oni mogą nam ofiarować coś więcej niż już mamy. Na skraju łąk zadumany stoję, one te łąki pędzą mój wzrok na wprost i rozbijają go na bramie Łopiennika, na wrotach nie do przebycia. Schylam się, podnoszę garść gliniastej gleby wypiętrzonej w kopiec przez pracowitego kreta - pana Hadesu, unoszę ją na otwartej dłoni i czuję zapach życia, którym płonie ta ziemia i myślę wtedy o Leszku, który odszedł gdzieś tam do tych bogów i nie jestem pewien czy oni mu dadzą coś równie pięknego co miał już tutaj i chciałbym żeby tak było, ale mój świat, mój system filozoficzny prostego Ciśniaka opiera się na niepowtarzalności i niepowracalności do utraconego istnienia i może też chciałbym wierzyć, że Leszek patrzy na tę wiosnę tak inaczej albo ją widzi przez boskie okienko… ale gdyby miały się te nasze byty odnawiać tak jak ta wiosna to miałyby znikomą wartość. Myślę, że tak jak z jesiennych padłych traw, które pożyczyły wcześniej materiały na łodygi i liście od poprzedników a późną jesienią i tak je oddadzą następnym.

 Patrzę na te zawiązki wszechobecnej zieleni i pamiętam tego uśmiechniętego Leszka, który w tej małej społeczności był dobrą i wartościową cząstką i myślę sobie, że godnie niosłeś Leszku swoje istnienie i żal mi, że te bogi odebrały Ci prawo do patrzenia na tą rozpoczynającą się wiosnę i trzymam tą symboliczną kartkę na zeszłorocznym liściu jawora zapisaną do Ciebie Leszku i puszczam ją w objęcia południowego wiatru, można powiedzieć „par avion” i jestem pewny, że dojdzie, bo teraz jesteś już tym wszystkim…

 

Powrót

R