Łajat Erp

 

Za plaster salcesonu w samo południe

 

 

 

       Mietek w słoneczny, majowy dzień spożywając wina za "Siekierą" na torowisku ciuchci wąskotorowej doznał głodu, jedynym który mógłby podjąć się wyprawy

za kromką chleba był w miarę trzeźwy Hiszpan. Mietek wysupłał ostatnie trzy złote i wydał polecenie:

- Hiszpan, zapierdalaj do "dużego" sklepu i kup dwie bułki i gruby plaster salcesonu.

Umyślny podniósł się z trawy, przejął powierzony majątek i ruszył jako ten Frodo Bagins w nieznane.

Mietek z Tadkiem w tym między czasie (o ile takie istnieją) dopili ostatnią beczkę dwa litry i z niepokojem i głodem spozierali w stronę gdzie przepadł posłaniec.

Nie doczekali się, po dwu godzinnej sjeście w łopuchach ruszyli odnaleźć Losta żywego lub martwego.

Nie musieli długo szukać, spotkali nędznika leżącego pod kioskiem ruchu, błogo leżącego. Kilkoma kopami przypomnieli mu o istnieniu, kiedy otworzył oczy Mietek zadał

nurtujące ich bardzo pytanie:

- Dlaczego chuju nie przyniosłeś salcesonu?

- Zjadłem, wybaczcie, nie chciałem, coś mnie podkusiło.

Chwila niezręcznego milczenia, i Mietek jako ten szeryf wydał orzeczenie sądowe:

- Teraz chuju wyrzygasz to i nie odpuścimy ci.

- Ale jak?, nie dam rady tak na siłę.

- Wsadzaj paluchy w gardło.

Hiszpan widząc że to nie żarty wepchnął sobie w gardło brudne paluchy, krótkie torsje, ale żołądek nie chciał wypuścić swej zdobyczy.

Mietek widząc dobre chęci winnego rzekł:

- jak tak nie chce wyjść to biegnij, o tam w kierunku krzyżówki, ze zmęczenia na pewno się porzygasz.

Hiszpan podniósł się niezdarnie z klęczek i stylizowanym biegiem przemieszczał się w kierunku skrzyżowania dróg, po stu metrach zatrzymał się i rzygnął solidnie,

cały plaster salcesonu w kawałkach w panierce z dwóch bułek znalazł się na asfalcie.

Mietek zbliżył swą twarz groźnie zmarszczoną do obrzyganej Hiszpana i wysyczał z satysfakcją:

- Jam jest Łajat Erp, w samo południe, za plaster salcesonu wymierzam sprawiedliwość ...

 

Powrót

R