Kulka z
bursztynu
Dostałem piękną
kulkę z bursztynu, stałem po nią w kolejce jak rozdawali byty, każdy odchodził
od bóstwa z siwymi włosami z czymś ukradkiem skrytym, kiedy nadeszła moja kolej
z podnieceniem czekałem co dostanę, zamknąłem oczy i poczułem
miłe ciepło w zaciśniętej dłoni. Odszedłem na bok, rozluźniłem uścisk i przed
mymi oczami ukazała się ta piękna bursztynowa
kulka, w miodowym lśnieniu zapisane są moje narodziny, radości,
smutki, życie całe i krótka śmierć. Przyjąłem ten dar z wielką radością, nie
mogę go zgubić, to najcenniejsza rzecz jaką posiadam.
W zimowy wieczór patrzę w tęczę bursztynu i widzę wiosnę moich
dni, w letni dzień wygrzewając się jak wąż nad brzegiem Solinki patrzę w
czerwień kulki i widzę mój kres.
Piękna jest taka bursztynowa kula, toczy się, skręca, obija,
zmienia prędkość i kierunek. Którejś jesieni schowałem ją do pudełka po
herbacie granulowanej i o niej zapomniałem.
Po kilku latach słyszę pukanie do drzwi, trzecia nad ranem, któż
to? zadaję sobie strwożone pytanie. Otwieram i widzę postać mroczną z
szkarłatnym wyrazem oczu.
O co chodzi zjawo? Kościstą dłoń wyciąga w mym kierunku i rzęzi.
- Kulkę oddaj, kulkę biorę, i z kulką odchodzę.
- To już? - Ale ja jeszcze nie chcę, jest moja, dostałem na
zawsze.
- Ja jestem kresem twego zawsze, ja jestem wielkim magazynierem
wszystkich kulek, oddaj i już!
Zrezygnowany pobiegłem do swojego pokoju i między komiksami, a
kolekcją bogów Egiptu z Lapis Lazuli znalazłem pudełko po herbacie, otworzyłem
i nim zniosłem zjawie przypomniałem sobie całe swoje
piękne życie.
Na ganku oddałem kulkę kościstej, szponiastej dłoni, która się
na niej zacisnęła, poszybowałem w gwiazdy zastanawiając się nad pięknem
utraconego daru, czy dostanę jeszcze kiedyś taką - raczej nie.
Nowa kolejka jest zbyt długa, nie będę w niej uczestniczył, nie
mam cierpliwości, polatam sobie trochę po tym kosmosie, a później się zobaczy.
R