Krótka, a
efektywna wizyta Joachima Von Wittenberge
w Siekierezadzie
Joahin z
fizjonomią szczerą świętego mikołaja, siwa broda, duże, wyraziste oczy
z wykształcenia prawnik, znajomość łaciny i niemieckiego, zacięcie do religii
rzymsko-katolickiej. Wychował się w Berlinie w intelektualnej rodzinie i gdy
biegle opanował jurysdykcję porzucił okowy zniewolenia życia w zorganizowanym
społeczeństwie i zorganizował sobie egzystencję sam, zostając menelem.
Joachim jest w porządku (nie licząc tego, że zajebał
buty naszemu policjantowi), odrobinę zdemenciały,
próbuje mnie ewangelizować. Przy niektórych jego wizytach dostaję od niego
prezenty, otrzymałem już trzy:
-Świeca kościelna Caritasu
-Koszulka oazowa, którą ubrałem i
każdy patrzył na mnie w „siekierze” jak na pojeba
-I ostatnim razem: Nowy Testament, który a i owszem czytuję w przerwach
od pracy, wszystkim diabłom w siekierze, nie robi na nich to większego
wrażenia, a co do tej świecy to eksponuję ją na widocznym miejscu i na pytania
:
-Co to za pamiątka? – odpowiadam:
-To świeca, którą dostał Joachim od biskupa, który robił sobie
nią anal a teraz dostałem ją ja od Joachima….
-I co? Jest kurwa relikwia? Jest!
Ale odbiegam od tematu, Joachim przybywa zawsze na sylwestra, na
ostatni spóźnił się dwa dni, bo utknął w Sanoku z tamtejszymi menelami, w tym roku przyjechał dwa dni wcześniej, wręczył
mi Testament, pogadaliśmy serdecznie, najeżał się winem „beczka”, pomarudził trochę i nie doczekawszy północy wyjebał „nurka” („nurek” - figura gimnastyczna polegająca na
upadku ze stołka barowego do tyłu na czachę). Zabrało go pogotowie ratunkowe do
Leska i tyle żeśmy go widzieli, posprzątaliśmy plamę krwi i cześć.
Obłudnie, byłem nawet trochę zadowolony z takiego obrotu sprawy,
bo Joachim nie zawracał dupny ani klientom, ani
obsłudze.
Joachimie Von Wittenberge wszystkiego
dobrego z okazji Nowego Roku, życzę Ci, żebyś zdążył na sylwestra 2012, bo dwa
już przepierdoliłeś i nie zapomnij o religijnych
prezentach dla mnie…..
R