Komisja
śledcza
Mietek
właśnie stawiał na ziemi wino beczkę dwa litry, pili jak zwykle za „siekierą’
na torowisku kolejki wąskotorowej. Zachód sierpniowego słońca kładł długie
cienie wielkich bieszczadzkich jodeł na leniwej tafli szemrzącej Solinki. Drzewa
tkwiły od wieków na swych posterunkach tam gdzie nakazali Bogowie. W libacji, w
tym hymnie pochwalnym na cześć życia uczestniczyli jeszcze: Janek, Tadek i
Krzysiek. Oprócz Mietka który udał się na stronę pozostali tworzyli grupę
Laokoona już uduszoną przez „węża” zwanego Wino . Powracając z krzaków Mietek
zauważył że Krzysiek wyciąga z kieszeni spodni ostatnie dwie dychy, ale nie z
własnych tylko Tadkowych, udał że nic nie widzi, zaległ obok poległych i
Morfeusz otworzył Mu bramy do swego królestwa. Chłopaki obudzili się na lekkim
kacu, właściwie chłód wieczoru zaczął dźgać ich po nerach. Zaczęli się nerwowo
rozglądać ale żadnego pobudzacza już nie było. Tadek zrezygnowany kopnął pustą
plastikową butelkę po winie i sięgając do kieszeni rzekł
- Janek skocz po …
Kurwa miałem jeszcze dwie dychy.
- Pewnie zgubiłeś, rzekł Krzycho.
Cała ekipa przeszukiwała teren,
tylko Mietek z zagadkową miną Mony Lizy tkwił na zmurszałym podkładzie
kolejowym.
Po chwili zrezygnowali, Krzysiek
niewyraźnie wybełkotał
- To ja już pójdę.
- Zaczekaj, siądź sobie tutaj,
Mietek złapał Krzycha za rękę i posadził na podkładzie.
Stojąc dumnie wyprostowany jak
Perykles rzekł:
- Kto zajebał dwie dychy niech się
przyzna!!!
Grobowe milczenie przerywane
koncertem pasikoników na uśpionych łąkach.
- Więc jest w śród nas jakiś chuj,
który zajebał, czy nie? Ponowił przewodniczący komisji śledczej swe pytanie.
Szum wiatru, nikt się nie zgłosił.
Mietek podszedł do Krzycha i
znienacka sprzedał mu kopa w ryj, na nogach miał gumofilce więc tylko plasnęło
kauczukiem i Krzych z rozkwaszoną kichawą spoczął w pokrzywach.
Po chwili w górę uniosła się drżąca
dłoń z banknotem dwudziesto złotowym.
Mietek podszedł, przejął kasę,
rozprostował pieczołowicie i trzymając papierek płatniczy przed oczyma
pozostałych wygłosił krótką mowę prokuratorską:
- Zapamiętajcie chuje!!! Nie ten
jest złodziejem co zajebie i się przyzna, złodziejem jest ten co zajebie i się
nie przyzna.
Z pokrzyw dało się słyszeć ciche
wyznanie – to ja zajebałem.
PS.
Chłopaki nie martwcie się, idąc za Mietkiem także uważam że zajebać
ludzka rzecz, sam nie raz popierdalam z jakąś żerdką z lasu (nie swojego), ale
najgorszą zbrodnią jest nie przyznać się że jest się człowiekiem i jak widzę
jak te chuje politycy przed komisjami kłamią, jak słyszałem tłumaczenie
Chlebowskiego to mi się rzygać chce, że tacy nami rządzą, a Donald też powinien
z gumofica przyjebać w kichawę temu i drugiemu, żeby chociaż własną godność
ocalić. Nadmieniem, że wydarzenia z pierwszej części wydarzyły się naprawdę a i
z postskriptuma też, chociaż nie chce mi się w to wierzyć.
Krzycho nie lękaj się gniewu
społecznego ty się pokalałeś i wiemy żeś złodziej, jest nam z tym lżej więc
gdzie tym chujom z „wyższych sfer” do ciebie i pamiętajmy konkluzję Mietka
„prawdziwi złodzieje się nie przyznają”.
R