Kandelabr Śmierci – Papa Smerf

 

Jam jest Michał Angels

Jeździec Apokalipsy

Odźwierny piekieł

Światłość mym wrogiem

Odwieczne mroki domem

Jam jest Michał Angels

Za mną rozpacz i groby

 

Pięciu synów moich tuła się po świecie

Od narodzin lżyłem ręką i słowem

By twardość w ciele i duszy wyrobić                                           

Zabijesz, albo ciebie zabiją

To prawo matki natury

Lśniącego srebrem colta trzymam w dłoni

I czekam na wyzwanie

Czujesz się lepszy, stawaj do pojedynku

Z Michałem Aniołem

Tylko moi twardzi synowie, by mi podołali

 

       Jam jest Michał Angels

Jeździec Apokalipsy

Odźwierny piekieł

Światłość mym wrogiem

Odwieczne mroki domem

Jam jest Michał Angels

Za mną rozpacz i groby

 

W moim zapluskwionym pokoju

Nad saloonem kołysze się leniwie

Kandelabr na sześć płomieni

Ja i pięciu moich synów

Dar od żony, która zeszła w połogu

Rozpamiętuję przy rozwodnionej whisky

Każde kolejne wyzwanie

 

Pierwsza śmierć butnego młodzika w Montanie

Jedna świeca na kandelabrze już nie płonie

Drugi w Kalifornii spoczywa pod sekwoją

Kolejne światło gaśnie w mroku

Trzeci w Teksasie legł w piachu

Trzy światełka jarzą się skromnie

Czwartego ziemia przykryła w żyznej Karolinie

Przy dwóch świecach pogrążyłem się w otchłani

Dlaczego nie mogę ich znowu zapalić, zadaję sobie pytanie

Piąty miał pewność, że będzie ode mnie lepszy

Ale muły Missisipi chętnie jego zapędy ostudziły

I tak oto wpatruję się w ostatnią świecę

Butelka whisky na stole i colt z ostatnią kulą

Starali bardzo się, chcieli być najlepsi

Spoglądam w brudne lustro

I już wiem, dlaczego świece nie płoną

Zabiłem własnych pięciu synów

Strzał w pokoju nad saloonem

Na podłodze rozbita butelka whisky

I colt srebrzysty

Kandelabr już nie płonie

 

Jam jest Michał Angels

Jeździec Apokalipsy

Odźwierny piekieł

Światłość mym wrogiem

Odwieczne mroki domem

Jam jest Michał Angels

Za mną rozpacz i groby

 

 

Powrót

R