Jan Małpa –
Indiańska Śmierć
Na mym
mustangu Apaloosa
Płynę po
wezbranym morzu traw
Czarne moje
włosy rozwiewa wiatr
Słońce smaga
nagą skórę
Biczem żaru
Nie mam nic
oprócz siebie
I gniewnego
serca, które już jest
W wigwamie
nieba
Nie drży,
nie płacze
I nie lęka
się, bo już nic
Nie ma
Piękną moją
kobietę
Zgwałcili
biali osadnicy
Za końmi na
sznurach powlekli dzieci
Dopadłem i
każdemu
Z nich
wyprułem krwawe flaki
A skalpy psy
zeżarły na kolację
Na mym
mustangu Apaloosa
Płynę po
wezbranym morzu traw
Czarne moje
włosy rozwiewa wiatr
Namioty
mojego plemienia
Spalili
żołnierze
Z braćmi
sępami
Pochowałem
swój lud cały
Trzy dni
paliłem zwłoki
Za każdego
czerwonego życie
Dziesięciu
białych oddało
Przerażone
oczy, rozerwane krtanie
Rzeka krwi,
w której gniew
Obmyłem
Na mym mustangu Apaloosa
Płynę po wezbranym morzu traw
Czarne moje włosy rozwiewa wiatr
Zostałem na
prerii sam
A mój świat
już zabrały jesienne mgły
By śmierć
ukoiła moje łzy
Modły
wznoszę do Wielkiego
Manitou
Na mym mustangu Apaloosa
Płynę po wezbranym morzu traw
Czarne moje włosy rozwiewa wiatr
R